American Film Festival 2015 dzień 1. i 2. (RELACJA)

Jan Pelczar | Utworzono: 2015-10-22 09:00 | Zmodyfikowano: 2015-10-22 09:01

Najpierw film otwarcia – piękna „Carol” Todda Haynesa. Schowana w stylizacji jak w bańce, czyniąca z poprawności politycznej jeszcze jedną warstwę języka filmowego, opowieść o czasach, w których erupcją emocji mógł/musiał być najmniejszy gest. Miłość wyjęta spod prawa w Nowym Jorku lat 50. XX wieku. Wybitne kreacje aktorskie – nagrodzona w Cannes Rooney Mara i maszerująca po kolejną oscarową nominację Cate Blanchett potrafią zahipnotyzować widza.

Od rana przez ekrany Kina Nowe Horyzonty maszerowały kolejne wspaniałe bohaterki – pewne swego, nawet w momentach zagubienia.

Zaczęło się od petardy w postaci „Tangerine” – filmu Seana Bakera, nakręconego I-Phonem 5S w słonecznym Los Angeles. Sean did the right thing w zachodnim Hollywood – serwuje nam transgenderową i transrodzinną opowieść wigilijną o prostytutce, taksówkarzu i zemście. W kluczowych momentach zwycięża poczucie humoru. To wspólna cecha „Mandarynki” i wszystkich kolejnych filmów idealnego dnia, który rozpoczął AFF 2015.

Następny w kolejce był „Pamiętnik nastolatki”. Mocna historia dziewczyny, która w San Francisco lat 70. XX wieku rozpętuje romans z kochankiem swojej mamy. „The Diary of a Teenage Girl” to zdecydowany faworyt do zwycięstwa w konkursie „Spectrum”. Bel Powley jest aktorskim odkryciem roku, Kristen Wiig ma tyle uroku, że bylibyśmy jej w stanie wybaczyć wszystko, a Alexander Skarsgaard przyprawi wszystkich fanów „True Blood” o zawał serca – toż wampir Eryk bardziej trzymał swój temperament na wodzy. Odważna, mądra, zabawna i poważna historia o dorastaniu. Marielle Heller przeniosła na ekran prozę Phoebe Gloeckner, wspólnie z autorką pisząc scenariusz.

Napisałbym – adaptacja roku, gdyby nie kolejny seans w kolejce. „Me and Earl and the Dying Girl” – podwójny zwycięzca tegorocznego Sundance. Alfonso Gomez-Rejon reżyseruje, Jesse Andrews tworzy scenariusz na podstawie własnego debiutu. Też „coming of age” story, ale tym razem z perspektywy chłopaka. Też z udziałem animacji. Też rodzaj pamiętnika, ale w formie osobistego eseju, wspartego wstawkami z amatorskich filmów, tworzonych przez bohaterów wedle absurdalnego wzoru. Błyskotliwych żartów na tony, krajobraz licealny opisany w kinie po raz setny, ale znów udało się to zrobić w sposób oryginalny i zabawny. Przyjaciółka głównego bohatera umiera na białaczkę – sposób opowiadania o ich relacji powinien być seansem obowiązkowym i nieodzowną lekturą dla miłośników polskiego kina z gatunku „lekko o chorobie”. Piejecie z zachwytu nad scenariuszami „Bogów” i „Moich córek krów”, dajecie im dziennikarskie nagrody w Gdyni – zobaczcie, jak można opowiadać o tym w stylu odległym od wieczornej ramówki TVN-u.

Widzom, którzy lubią w kinie powtarzalność, ale w dobrym stylu, polecić można chwilę oddechu na „Mistress America”. Najnowsze dzieło duetu Noah Baumbach–Greta Gerwig to studencka historia dojrzewania do roli i formy. Postaci kształtują się na naszych oczach, chłoną świat, ekscytują się i jednocześnie ekscytacji przeczą, krytykują i zachwycają minuta po minucie, a wszystko z błyskiem, inteligencją dialogów. Pannice w opałach – jak co roku na AFF. I jak co roku świetnie na tym wychodzą.

 

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.