Marek Krajewski czyta MOCKA (Tylko u nas)

Grzegorz Chojnowski | Utworzono: 2016-09-13 21:09 | Zmodyfikowano: 2016-09-13 21:09

Marek Krajewski wraca do swojego głównego bohatera:

Wśród postaci drugoplanowych pojawia się także Otto Krajewsky:

Poniżej Recenzja książki:

Komuś, kto namówił Marka Krajewskiego do powrotu do postaci Eberharda Mocka, chętnie postawię cztery kwarty najprzedniejszego wrocławskiego piwa, choć mam wątpliwości, czy będzie tak smaczne jak to od Kipkego, Haasego czy Scholtza. Najnowsza powieść byłego klasycznego filologa, dziś klasyka polskiego kryminału retro jest znakomita, dorównuje najlepszej dotąd z Krajewskich książek 'Śmierci w Breslau'.

Tytułowy Mock ma trzydziestkę i pracuje w obyczajówce jako wachmistrz, marzy o wydziale kryminalnym, ale widoki na policyjne przenosiny są żadne. Los przychodzi mu jednak z pomocą, mimo że z początku wygląda to na coś wręcz przeciwnego. W szykowanej do wielkiego otwarcia monumentalnej Hali Stulecia dochodzi do rytualnego morderstwa. Ponieważ sprawę trzeba rozwiązać szybko, przed przyjazdem cesarza do Breslau, zaangażowani zostają w nią wszyscy, a Mock - jak to Mock - wplątuje się w akcję wyjątkowo. Więcej nie zdradzę, dopowiadając tylko, iż mord zaledwie rozkręca fabułę, w której - jak smugi jasnego przedpierwszowojennego słońca w oknach i lufcikach budowli Maxa Berga - pobłyskują spiski masonów i pangermanów, a zamach na Wilhelma II zestawiono z zamachem na Stalina wybierającego się do Wrocławia na kongres intelektualistów.

Spokojnie. Mamy wprawdzie firmowy u Krajewskiego powrót do przyszłości, ale główna część akcji dzieje się w 1913 roku w ukochanych przez czytelników prozy pana Marka przestrzeniach niegdysiejszego Wrocławia. Znów Szewska jest Shuhbruecke, Ogród Staromiejski to Zwinger, a Karkonoska - czyli ulica, przy której stoi gmach Radia Wrocław - nazywa się Julius-Schotlaender-Strasse. Eberhard je, pije i daje upust swojej męskości, wędrując po mrocznych i eleganckich punktach na mapie wiosennego miasta. O działalność przestępczą podejrzewa samego Hansa Poeltziga, architekta Pawilonu Czterech Kopuł. Pojawia się również w życiu Mocka kobieta fascynująca, baronowa-ginekolog, w wieku balzakowskim, wyzwolona, mądra, piękna i wpływowa. Wszetecznica, lecz z wysokiej półki. A w jednej z trzecioplanowych ról występuje niejaki Otto Krajewsky, jak wyznaje autor w posłowiu: postać autentyczna.

Szesnasta powieść Marka Krajewskiego musi spodobać się miłośnikom gatunku, bo - warto to ogłosić gromko i z uznaniem - na mistrzowskim poziomie jest każdy element tego literackiego rzemiosła: intryga, doskonale odmalowane miejsca, wyraziście sportretowani bohaterowie. Działa w 'Mocku' wszystko. Od fabuły po styl. A capite ad calcem*.

*Od stóp do głów, w całości.

Pierwszy fragment najnowszego kryminału Marka Krajewskiego:

ROZMOWA Z AUTOREM w Radiu Wrocław Kultura DAB+ we wtorek o 16.45. Powtórka w środę o 20:40 w Radiu Wrocław.

Reklama

Komentarze (2)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~zamówione2016-09-13 09:25:08 z adresu IP: (213.17.xxx.xxx)
czekam na starego poczciwego Moka.
~Fanfan2016-09-04 21:12:37 z adresu IP: (87.207.xxx.xxx)
Cieszę się, że autor w dobrej formie, bo ostatnio było z tym jak z formą naszych piłkarzy w meczu z Kazachstanem. Nie mogę się doczekać, kiedy sam przeczytam.