Ćwierćfinał Pucharu Europy nie dla koszykarek Ślęzy [POSŁUCHAJ]

Bartosz Tomczak | Utworzono: 2018-01-10 20:58 | Zmodyfikowano: 2018-01-10 20:58

Ślęza przystępowała do rewanżowego starcia z węgierskim zespołem z 5-punktową zaliczką z pierwszego spotkania. Mistrzynie Polski zgodnie jednak podkreślały, że nie będą kalkulowały i grały tak jakby tylko zwycięstwo zapewniało im awans. Początek był wyrównany. W pierwszych pięciu minutach większość celnych rzutów pochodziła z pomalowanego, a drużyny odpowiadały trafieniem na trafienie.

Zawodniczki Arkadiusza Rusina wymuszały do tego sporo fauli i już w połowie kwarty były w bonusie. Aż do szóstej minuty czekaliśmy, aż któraś ze stron obejmie większe niż dwupunktowe prowadzenie. Zrobiła to Ślęza po tym jak Sharnee Zoll najpierw trafiła za trzy, a potem zanotowała łatwą penetrację i było 18:15. Końcówka inauguracyjnej odsłony należała do KSC. Węgierki skończyły ją prowadzeniem 25:21 zdobywając ostatnie punkty z trumny - czyli z miejsca z którego trafiły 10 ze swoich 11 celnych rzutów.

Druga kwarta zaczęła się od czystej trójki z rogu Agnes Studer i punktów z kontry gości. Nic zatem dziwnego, że już po 78 sekundach i stanie 23:30 trener Arkadiusz Rusin poprosił o czas. Po time-oucie nie było natychmiastowej poprawy. Ta pojawiła się dopiero kiedy szkoleniowiec wrocławianek zaczął grać na trzy wysokie - Ajduković, Kaczmarczyk, Ndiba. To zestawienie pozwoliło ograniczyć nieco liczbę skutecznych akcji gości w obrębie pomalowanego. Jednocześnie w ataku Zoll i Kastanek miały trochę więcej miejsca na wejścia pod kosz i po ich akcjach Ślęza choć wciąż przegrywała to wróciła na bezpieczny 5-punktowy dystans (33:38).

Na niespełna cztery minuty przed przerwą pierwszy raz w tej kwarcie udało się zejść do trzypunktowej różnicy po celnych wolnych Agnieszki Kaczmarczyk. Chwilowo. KSC zagrało zaraz akcję do linii i pod obręcz do niezawodnej w tym rejonie Sary Krnjić, która zanotowała akcję 2+1 (do przerwy miała 12 punktów, więcej tylko Reka Balint 14.). To był początek złej serii wrocławianek, które pozwoliły rywalkom odjechać do wyniku 38:47 na niecałe dwie minuty przed przerwą. Raz jeszcze trener Rusin zmuszony był poprosić o przerwę na żądanie. Tym razem zadziałało jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Do końca kwarty mistrzynie Polski nie straciły już punktu, a same zdobyły sześć - połowę dorobku zawdzięczając trafieniom z linii, a połowę celnej trójce z rogu Klaudii Sosnowskiej niemal równo z syreną. Do przerwy Ślęza przegrywała zatem 44:47.

Po powrocie z szatni mistrzynie Polski w końcu pokazały swoją koszykówkę. Otworzyły trzecią kwartę twardą grą w obronie i trzyminutową serią 5:0 w ataku zwieńczoną trójką Marissy Kastanek na 49:47. Amerykanka za chwilę trafiła jeszcze raz na 52:49. "Marysia" po swoich akcjach zbierała największą wrzawę i tak samo było po kolejnym dystansowym rzucie na 59:54. KSC jednak także zaczęło trafiać zza łuku. Trójka Mc Call i dwie udane próby Oblak (w tym jedna równo z syreną akcji) sprawiły, że na 75 sekund przed końcem kwarty drużyna gości wróciła na prowadzenie - 63:59. Tak jak w końcówce poprzedniej odsłony tak i teraz trochę tlenu Ślęzie dała kolejna z rezerwowych - Zuzanna Sklepowicz najpierw trafiła za trzy, a potem obroną na obwodzie pomogła Kastanek wymusić przechwyt po którym Amerykanka zdobyła punkty z linii i mistrzynie Polski były lepsze 64:63. Ostatecznie jednak po tej kwarcie lepsze były rywalki - 65:64.

Koszykarki KSC zaczęły decydująca kwartę od serii 5:0, którą dopiero w trzeciej minucie tej części gry przerwała Sharnee Zoll indywidualną akcją pod kosz. Wrocławianki jednak ciągle balansowały na granicy magicznych pięciu punktów różnicy w dwumeczu. Na pięć minut przed końcem przy wyniku 68:72 oba wolne spudłowała Kourtney Treffers, co jeszcze bardziej bolało w połączeniu z trójką Reki Balint na 75:68. Holenderka zrehabilitowała się kilka chwil później tym razem trafiając obie swoje próby z linii i było 72:75. W kolejnej akcji równo z syreną trafiła Alexandra Theodorean zdobywając 78 punkt dla węgierek i magiczna granica pięciu punktów stopniała do czterech "oczek". Problem jednak w tym, że Ślęza przegrywała wtedy sześcioma - 72:78. Na 90 sekund przed końcem Agnieszka Kaczmarczyk penetracją zmniejszyła różnicę do 74:78. W odpowiedzi łatwe punkty z pomalowanego zdobył Krnjic i Ślęza byłą w opałach tym bardziej, że tym razem rywalki zatrzymały polską liderkę wrocławskiej drużyny. Na 17 sekund przed końcem indywidualną akcję skończyła Oblak na 82:74 i było jasne, że dolnośląski zespół odpadnie z rywalizacji.

Ślęza Wrocław - KSC Szekszard 74:84 (21:25, 23;22, 20:18, 10:19)

Punkty dla Ślęzy: Zoll 18 (10 asyst), Kastanek 18, Ajduković 13, Kaczmarczyk 9, Ursu 6, Treffers 4, BSosnowska 3, Sklepowicz 3

Punkty dla KSC: Balint 17, Oblak 16 (11 asyst), Krnjic 14 (11 zbiórek), Studer 11, Theodorean 5, Gereben 4, Erkić 4, Mansare 2

Pomeczowa rozmowa z Agnieszką Kaczmarczyk:

 


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.