Rozmowa Dnia: Zmiany w kodeksie pracy [POSŁUCHAJ]

| Utworzono: 2018-03-01 08:00 | Zmodyfikowano: 2018-03-01 08:00
Rozmowa Dnia: Zmiany w kodeksie pracy [POSŁUCHAJ] - fot. Justyna Kościelna
fot. Justyna Kościelna

Dariusz Litera: Polska gospodarka była w ostatnim czasie jedną z najszybciej rozwijających się w Unii Europejskiej. GUS potwierdził, że wzrost PKB w IV kwartale 2017 roku wyniósł 5,1 % rok do roku. To imponujący wynik. Pytanie tylko czy nie będzie gorszy z powodu problemów z zatrudnieniem. Jaka jest sytuacja na dolnośląskim rynku pracy?

Bartosz Kotecki: Dolnośląski rynek pracy jest takim rynkiem mozaikowym. Zależy gdzie ucho przyłożyć tam usłyszy się coś innego. Mamy powiaty takie jak wrocławski, miasto Wrocław, gdzie stopa bezrobocia to tak naprawdę 2%, ale mamy powiaty górowski czy choćby złotoryjski gdzie to jest 16-16,5%. To pokazuje bardzo duże zróżnicowanie i mozaikowość naszego regionu pod kątem bezrobocia i rynku pracy

Co mają zrobić ci przedsiębiorcy we Wrocławiu i okolicach, którzy nie mogą znaleźć chętnych, a nie tak daleko - powiedzmy Złotoryja nie leży tak daleko od Wrocławia - są ludzie, którzy mogliby pracować.

- Trzeba przyznać, że funkcjonowanie przedsiębiorcy na dolnośląskim rynku pracy nie jest łatwe. Problemy kadrowe powszechne, które starają się być jakoś leczone siłą ludzką ze wschodu w postaci cudzoziemców, głównie Ukraińców bo to ponad 90% troszeczkę tę sytuację poprawia. W dalszym ciągu tak naprawdę w całym naszym regionie mamy ponad 70 tysięcy osób bezrobotnych, oczywiście tych zarejestrowanych, nie mówię o tych, którzy funkcjonują w szarej strefie albo zostali wyrejestrowani z urzędów pracy. To jest w dalszym ciągu potencjał, który jest do zagospodarowania

Co trzeba teraz zrobić, bo pamiętamy wszyscy, że jeszcze kilkanaście lat temu kiedy bezrobocie w Polsce było naprawdę wysokie. Pojawiało się zapotrzebowanie np. ze strony konkretnych zakładów na operatorów wózków widłowych. Wtedy instytucje otoczenia rynku pracy przygotowywały konkretne kursy, przychodziło na nie tyle i tyle osób, były przeszkolone, miały możliwość zatrudnienia. Teraz ta praca w urzędach pracy chyba całkiem się zmieniła.

Praca się zmieniła, ale ofert w dalszym ciągu jest dużo. Co do tego gdzie znaleźć pracownika to są pompowane miliony złotych zarówno z funduszu Unii Europejskiej jak i z funduszu pracy naszego rodzimego na to, żeby tych ludzi aktywizować. Na to, żeby ten pracodawca mógł tego pracownika pozyskać, gdzieś znaleźć lub tego pracownika, który u niego pracuje zatrzymać. To też należy podkreślić jest powszechne zjawisko, że w dobie obecnego zapotrzebowania na pracowników, gdzie już możemy mówić tak naprawdę o rynku pracownika to pracownik wybiera pracę. Pracodawca musi zrobić wszystko co tylko może, żeby go zatrzymać i te środki są możliwe czy to z krajowego funduszu szkoleniowego czy to ze środków europejskich, żeby tego pracownika sobie doszkalać i trzymać u siebie jak najdłużej. Nie da się tego prawdopodobnie aczkolwiek nie jest to jedyny element, który trzyma pracownika w firmie.

Badania pokazują, że samo wynagrodzenia to nie wszystko. Bardzo często liczy się atmosfera w firmie. Czego oczekują ludzie, którzy szukają czegoś na rynku pracy.

Na atmosferę w pracy stawiają przede wszystkim milenialsi, które teraz wchodzi na rynek pracy. W mniejszym stopniu patrzą na wpływ na konto. On musi się zgadzać, ale ważniejsze jest to, żeby pracować z fajnymi ludźmi u fajnego pracodawcy, który ma do zaoferowania coś więcej niż osiem godzin przy biurku, żeby coś więcej dla tego pracownika było.

A jak sprawić, żeby stopień zatrudnienia w naszym społeczeństwie był wyższy. Polacy, którzy przepracowują stosunkowo dużo godzin tygodniowo to jednak jeżeli chodzi o poziom zatrudnienia nie jesteśmy liderami w Europie.

Może nie jesteśmy liderami, ale trzeba popatrzeć też pod takim kątem, że zgodnie z tymi statystykami, które były niedawno publikowane jesteśmy jednym z najbardziej efektywnych narodów. Jesteśmy gdzieś w pierwszej piątce z tego co pamiętam. Może to jest ważniejsze - nasza efektywność, a nie chęć do pracy. W dalszym ciągu jednak mamy te 70 tysięcy osób, które być może uda się w jakiś sposób zagospodarować, ale część to na pewno takie osoby, które są bezrobotne z zawodu.

Bardzo ciekawe doniesienia napłynęły z Czech. Tam stopa bezrobocia wynosi 2,6 %. Okazuje się, że brakuje pracowników na tyle, że trzeba było w metrze praskim ograniczyć liczbę kursów metra bo nie było maszynistów, nie było też motorniczych w tramwajach. Czesi zmagają się z dość dramatyczną sytuacją zwłaszcza, że ich przedsiębiorcy alarmują, że tracą pieniądze, tracą nowe zamówienia. Czy u nas też już jest taki wyścig?

U nas widać przede wszystkim bardzo dużą mobilność i problemy w sektorze budowlanym. O tym bardzo dużo mogą powiedzieć deweloperzy gdzie walka o pracownika budowlanego jest na porządku dziennym. Drugim takim zjawiskiem, które warto podkreślić jest zjawisko, które teraz w sektorze handlu zostało odnotowane czyli nasze najpopularniejsze dyskonty spożywcze zwiększają wynagrodzenie i świadczony przez siebie social tylko po to, żeby pracownika zatrzymać.

Chyba idą za wzorem czeskim bo tam jeden z dyskontów podwyższył swoim pracownikom z dnia na dzień pensje o 1/4. Okazało się, że wielu pracowników na uczelniach stwierdzało, że nie ma po co pracować bo nie ma takiej motywacji jak kasjer sprzedawca.

Wydaje mi się, że u nas są to zbliżone poziomy. Może nie 25% ale ostatnio wiodące sieci spożywcze zadeklarowały zwiększenie wynagrodzenia dla pracownika z około dwuletnim stażem do kwot bliskich 4 tysięcy złotych brutto. Tak naprawdę wychodzi na to, że nie opłaca się być powoli nauczycielem ponieważ bardziej dochodowo-twórczą jest branża handlowa, chociażby zawód kasjer - sprzedawca. Wszystkie działania na rynku pracy pokazują to, że przedsiębiorcy powinni dążyć do zatrzymania pracownika u siebie. Zatrzymania odpływu pracowników już będzie już dużym sukcesem, chociażby przez zwiększanie wynagrodzeń czy zwiększanie innych benefitów: tworzenie bardziej elastycznych warunków pracy sprzyjających pracownikowi i tak naprawdę rozwojowi osobistemu pracownika.

Czy można by jakoś ustawowo spowodować, że to co się dzieje na rynku pracy w jakimś sensie by się poprawiało? W połowie marca Komisja Kodyfikacyjna ma przegłosować ostateczny kształt nowych kodeksów pracy. Rządowi eksperci podkreślają i podkreślali wcześniej, że obecnie obowiązujący kodeks z 1974 roku nie przystaje do dzisiejszych realiów. Założenia do nowego kodeksu już teraz krytykują organizacje pracodawców. Gdzie znaleźć ten złoty środek?

Najważniejsze jest to, żeby przestawić sposób rozumowania. Cały system związany z zatrudnieniem pracownika, w mojej opinii powinien być bardziej skierowany na pracodawcę ponieważ to on potrzebuje teraz narzędzi w czasie kryzysu, możliwości nabierania rekrutacji pracowników. To pracodawca potrzebuje więcej wsparcia. Te zmiany, które są w kodeksie bardziej idą w taką stronę pro-pracowniczą. Ujednolicenie formy zatrudnienia w umowę, która ma wyewoluować z umowy o pracę ale być taką stricte umową etatową bez możliwość lub z ograniczonymi możliwościami elastycznych form zatrudnienia wyłącznie do tych osób samozatrudnionych. Jeśli chcemy pracować na umowę zlecenie to tak naprawdę musimy założyć własną działalność gospodarczą. To powoduje, że te zmiany nie są dobre dla pracodawców, tu trzeba przyznać im racje. Te zmiany są dobre dla pracowników. Znalezienie złotego środka nie jest łatwe. Tutaj duża misja po stronie ustawodawcy, żeby to wszystko wypośrodkować, żeby nie zrobić za dużej krzywdy pracodawcom, którzy staną przed problemem, którego nie będą w stanie rozwiązać.

Albo będą go rozwiązywać upychając swoich przyszłych pracowników w szarej strefie.

Szara strefa jest problemem myślę, że mniejszym niż w latach 90-tych, ale w dalszym ciągu te narzędzia, które są proponowane w postaci tej jednoetatowej umowy i ograniczenia tych elastycznych form zatrudnienia skłaniają się jakby do promocji tych rozwiązań z pogranicza szarej strefy. Myślę, że to nie jest rozwiązanie, które ktokolwiek by chciał.

Kiedy patrzymy na dolnośląski rynek pracy to kto na nich ma największe szanse i największy wybór spośród pracowników?

Bardzo dużą rotację możemy odnotować w ramach pracowników prac prostych, stanowisk kasjer-sprzedawca. Sektor handlu zawsze był głodny pracownika i tam duża rotacja zawsze następowała. Stąd też te działania o których wspominaliśmy prowadzone przez sieci spożywcze. Każdy kto chce pracować i ma potencjał do pracy powinien ją znaleźć bez najmniejszego problemu. Sektor IT, który jest ciągle chłonny i mam wrażenie, że obecnie wciągnie każdą ilość pracowników i Wrocław, który się na takiego lidera IT sforuje, myślę, że tutaj też tkwi bardzo duży potencjał i miejsce do pracy.

Czyli są szanse dla wielu młodych ludzi, którzy starają się dopiero zdobyć jakieś doświadczenie i pierwsze szlify zawodowe, a jakie jest największe wyzwanie dla dolnośląskiego rynku pracy w tym roku?

Największe wyzwanie w mojej opinii to tak naprawdę przyzwyczajenie się do tego, że urzędy pracy przestają być powoli urzędami dla pracowników, a są bardziej dla pracodawców. To bardziej pracodawcy mają głód pracownika i powinni czerpać z tego potencjału, który w obecnych ramach prawnych w urzędach pracy się kryje. Myślę, że przestawienie myślenia w tę stronę, taka mentalnościowa kwestia, jest jednym z największych wyzwań.

POSŁUCHAJ ROZMOWY:

Reklama

Komentarze (1)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Piotrek20002018-03-01 12:17:44 z adresu IP: (94.254.xxx.xxx)
Tak naprawdę jest problem o pracownika za najniższą krajową.