Shakin’ Stevens. Mamy dla Was zaproszenia na koncert

Łukasz Basta, Marcin Obłoza | Utworzono: 2019-02-18 09:27 | Zmodyfikowano: 2019-02-18 09:28

Shakin’ Stevens ma na koncie miano najlepiej sprzedającego się brytyjskiego artysty dekady, 33 single na UK Chart (z czego cztery dotarły na sam szczyt zestawienia) oraz wiele bestsellerowych albumów. Jego piosenki podbijały listy przebojów na całym świecie. Jego ostatni, jak dotąd, album „Echoes of Our Times” z 2016 r. przyniósł zaskakującą mieszankę bluesa, folku i rocka z tekstami opowiadającymi historie przodków artysty, a także bohaterów wojennych, powstań i strajków w kopalniach Cornwalii.

Walijczyk urodził się w Ely, na przedmieściach Cardiff. Jak sam przyznaje, jego liczna rodzina (jedenaścioro dzieci) miała swoje sekrety i tajemnice. Rodzice nie mieli w zwyczaju opowiadać potomkom o swojej przeszłości i przodkach. Jako nastolatek, Stevens skupiał się na muzyce. Słuchał dużo rock and rolla lat 50. i 60., który zainspirował go do utworzenia swojego własnego, amatorskiego zespołu. Później, już wraz z zespołem Shakin Stevens and The Sunsets, grywał wieczorami w okolicznych pubach i salach. W ciągu dnia chwytał się dorywczych prac, które pozwalały mu na utrzymanie rodziny. Na początku lat 70. grupa występowała również za granicą, łącznie nagrywając siedem albumów studyjnych.

– Prawdziwym przełomem była jednak seria występów w musicalu o Elvisie – przyznaje Shaky. – Dzięki temu projektowi, moja kariera nabrała rozpędu. Presley był jednym z największych idoli Walijczyka, a Stevens doskonale odnajdował się w rytmicznym repertuarze ikony rock and rolla. Występy z serii „Elvis!” okazały się dużym sukcesem, nagłaśnianym przez największe media.

Shaky został dostrzeżony przez wytwórnię Epic Records i dostał szansę nagrania popowego albumu solowego. W studio miał okazję pracować m.in. z wybitnym gitarzystą lap steel, B.J. Colem, grającym wcześniej z Eltonem Johnem czy Uriah Heep. Nowy materiał powstawał bardzo szybko, tylko w ciągu pierwszego roku wydano dwa albumy. Krążkiem, który wywindował go jeszcze wyżej w hierarchii gwiazd muzyki rozrywkowej, okazał się „Shaky” z 1981 roku. To tam znalazły się takie przeboje jak You Drive Me Crazy czy It’s Raining, cover Naomiego Neville’a. Charakterystyczny, smukły wokalista w białych butach stał się gwiazdą muzyki pop.

– Trudno stwierdzić jak, ale czasami czułem, że dana piosenka będzie hitem – przyznaje artysta. – Tak było w przypadku Merry Christmas Everyone. Kiedy zaprezentowano mi kompozycję, wiedziałem, że to jest to. Była pełna, bo zawiera świąteczny motyw, klimatyczną aranżację i element muzyki tradycyjnej. Wiedzieliśmy, że to będzie hit. Shakin’ Stevens był stałym bywalcem telewizji MTV, która stała się najmodniejszym medium lat 80. – Nowe realia były dla mnie zaskoczeniem, stałem się rozpoznawalny i miałem wiele fanek – dodaje wokalista.

Artysta przyznaje, że przylgnęła do niego łatka „gwiazdy minionej epoki”. Trzeba bowiem przyznać, że aktywność muzyka po urodzajnych latach 80. mocno osłabła – przez ponad dwadzieścia lat Stevens zaproponował słuchaczom zaledwie dwa nowe albumy studyjne. – Nie mam z tym problemu, jestem dumny ze swojej twórczości – mówi.

Wokalista poświęcił ostatnie lata na badanie swojego pochodzenia. Rodzice Shakiego nie mówili mu dużo o swoim życiu, więc sam postanowił poznać ich historie. Efektem odkryć jest również krążek „Echoes Of Out Times” (HEC Records, 2016), w którym poszczególne piosenki są historiami z życia członków rodziny artysty.

– Jeden z moich ulubionych kawałków, „Down In The Hole”, jest o moich przodkach – mówi Stevens. – Część z nich była górnikamim pracującymi w ciężkich warunkach za marne pieniądze. Warto nadmienić, że nie tylko tematyka tekstów, ale również sama muzyka uległa sporej zmianie w porównaniu do skocznych kompozycji z lat 80. Stevens sugeruje, że jest bardziej melancholijna. Dużo w niej bluesa oraz folkowych smaczków, a całość została okraszona nowoczesną produkcją. Materiał z tej płyty będzie elementem występów w ramach tegorocznej trasy koncertowej. Shakin’ pojawi się w Polsce na dwóch koncertach – w Warszawie i we Wrocławiu. Koncert w Hali Orbita już 25 lutego.

– Połączymy prezentację nowego materiału z największymi hitami – obiecuje Stevens. – Mamy niezwykle duży, dziewięcioosobowy zespół, więc możecie liczyć na bogate aranżacje. Możliwe, że hity sprzed lat również zostaną zagrane w nieco inny sposób.

Walijczyk zapowiada również, że niebawem ukaże się jego kolejny album. Prace w studio już trwają – na razie muzyk zarejestrował wstępne wersje swoich nowych pomysłów.
Wracając do wrocławskiego koncertu artysta powiedział nam „Przygotowując się do tej trasy przejrzałem całą moją dyskografię, przekonując się, jaką mnogość muzycznych stylów obejmuje moja solowa kariera. Od country rocka po cajun, od klasycznego rocka po muzykę latino, od bluesa po americanę. Z wielką przyjemnością powróciłem do ‘perełek’ z mojego repertuaru, tak uwielbianych przez fanów. Oczywiście zagram trochę hitów, ale też piosenki, których nie wykonywałem od wielu lat. Będą również niespodzianki! Włączyłem do programu kilka dobrze znanych utworów artystów, których podziwiam, a także trochę nowych piosenek. Już nie mogę doczekać się powrotu na scenę!” – mówi wokalista.


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.