Pixies: Another Toe in The Ocean

Wojciech Janicki | Utworzono: 2014-02-03 08:16 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Ich wydany na początku stycznia, jak zwykle z partyzanckiego zaskoczenia, mini album to pierwszy ważny materiał muzyczny roku. Co nam szykuje największa legenda amerykańskiej sceny niezależnej lat 80.?

Grupa założona w 1986 r. w Bostonie przez misiowatego gitarzystę i wokalistę Blacka Francisa stworzyła własne brzmienie. Co nieczęste, było ono zabarwione przewrotnym poczuciem humoru. Pixies uchodzą zresztą za jedną z najważniejszych inspiracji Cobaina, który przyznawał, że w piosenkach takich jak "Smells Like Teen Spirit" próbował zwyczajnie skopiować charakterystyczne patenty ekipy z Bostonu.

Mimo niewątpliwego potencjału Pixies nie doczekali się jednak popularności porównywalnej z Nirvaną. Trochę dlatego, że swoje zrobili już wcześniej, na kanonicznych albumach z końca poprzedniej dekady, gdy gitarowa alternatywa dopiero gotowała się do skoku. W 1991 - roku wielkiego przełomu - wydali ostatni jak dotąd longplay "Trompe le Monde". Dziś, z perspektywy czasu, jest oceniany wysoko. Wówczas przyjęto go z mieszanymi uczuciami.

W 1992 r. jako support załapali się na część wielkiej trasy U2 ZOO TV. Rok później poszli w rozsypkę. Przez kolejną dekadę pracowali na własne konto - Black Francis jako Frank Black, a basistka Kim Deal jako szefowa zespołu Breeders. A legenda Pixies - wielkich nieobecnych - nieustannie rosła. Aż wrócili w 2004 r. i natychmiast posmakowali wyprzedanych koncertów i uwielbienia tłumu.

W tym roku będą koncertować w Polsce (13 czerwca Warszawa), a na antenie Radia Wrocław Pixies przypominają się nowym singlem "Another Toe in The Ocean", który jest naszą piosenka tygodnia.


Komentarze (2)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Niki2014-02-04 10:14:08 z adresu IP: (83.26.xxx.xxx)
Amerykański rock ma riff i bit, power, a rosyjski duszę i słowa... Nie wiem, jak bym miała wybierać, co by przeważyło ...
~Nikola2014-02-04 09:58:45 z adresu IP: (83.26.xxx.xxx)
Nikt nie będzie takim muzycznym i życiowym partyzantem, jak Wladimir Wysockij. Sale płakały na jego koncertach.