Awantura w siedzibie Gant Development

Przemysław Gałecki, wsp. Piotr Pietraszek | Utworzono: 2014-07-07 12:27 | Zmodyfikowano: 2014-07-08 15:58
Awantura w siedzibie Gant Development - fot. Przemek Gałecki (Radio Wrocław)
fot. Przemek Gałecki (Radio Wrocław)

Stary prezes, nowy prezes, właściciel, syndyk i policja. We wrocławskiej siedzibie firmy doszło do awantury i przepychanek. Wszystko poszło o to, kto ma prawo zarządzać firmą.

Wczoraj (7 lipca) sąd ogłosił upadłość likwidacyjną, ale umorzył postępowanie. Kilka godzin później rada nadzorcza firmy odwołała zarząd i powołała nowy, który nie chciał dziś wpuścić byłego prezesa Ireneusza Radaczyńskiego. To jego wytłumaczenie tej sytuacji:



Zupełnie inaczej sprawę widzi nowy prezes firmy, Marcin Kamiński:



Na miejscu był również syndyk Andrzej Szczerbiński, którego sąd wyznaczył do spieniężenia majątku firmy. Ten nie ukrywa, że niekontrolowane zmiany w zarządzie to dodatkowe utrudnienie dla jego pracy:



Na miejsce przyjechali funkcjonariusze policji, by uspokoić zwaśnione strony.

Wrocławski sąd zakończył (7 lipca 2014 r.) postępowanie, które trwało blisko rok. Od stycznia legnicki deweloper, którego długi przekraczają już 400 mln złotych,  był w stanie upadłości układowej, jednak Rada Wierzycieli wystąpiła o likwidację spółki.

Sąd był gotów przychylić się do tego wniosku, jednak to wierzyciele musieliby pokryć koszty takiej procedury. Ci nie są tym zainteresowani, więc nie mamy innego wyjścia jak umorzyć sprawę - mówi sędzia Jarosław Horobiowski, który podkreśla winę dewelopera:



Taka decyzja sądu oznacza, że teraz każdy z wierzycieli musi indywidualnie dochodzić odzyskania swoich pieniędzy w postępowaniu komorniczym. Warto też pamiętać, że  decyzja sądu dotyczy tylko spółki matki GANT Development S.A, a  nie około 50 spółek córek, które założył GANT.

Decyzja sądu nie jest prawomocna, na odwołanie przysługuje siedem dni.

Upadłości nie ma, a co dalej z klientami spółek-córek dewelopera-bankruta? Pod GANT Development podlega 57 podmiotów zależnych, także na Cyprze czy Luksemburgu, ale największe problemy mają klienci wrocławskich inwestorów. Marcin Grzejdak podpisał umowę przedwstępną na mieszkanie, które miało podstać w bloku przy ulicy Kamieńskiego. Trzy lata temu zapłacił 40 tys. zł, jednak inwestycja nigdy nie ruszyła, a mimo obietnic spółka GANT PMR do dzisiaj nie oddała pieniędzy. Ta nie należy już do nas więc nic nie możemy zrobić - odbiera zarzuty wiceprezes GANT DEVELOPMENT Ireneusz Radaczyński:

- Spółka nie należy już do nas - powiedział w rozmowie z jednym z klientów wiceprezes Radaczyński:



Wielkie problemy mają także mieszkańcy Odra Tower. Sąd ogłosił upadłość likwidacyjną tej spółki, nie którzy mieszkańcy nadal nie otrzymali aktów notarialnych, a do hipotek które są założone na ich lokalach dopisują się kolejni wierzyciele GANTA.

Mariusz Grejda (wpłacił 40 tys. złotych zadatku na mieszkanie przy ul. Kamieńskiego):
Wiem, że w podobnej sytuacji jak ja jest jeszcze kilka osób, z którymi miałem okazję rozmawiać. Nie mam wglądu do komputerów Ganta więc nie jestem w stanie powiedzieć dokładnie, ile osób wpłaciło tak jak ja zaliczki na mieszkanie. Oczywiście, że próbujemy odzyskać te pieniądze, choć jeśli Gant - jak słyszymy -  wypompował już pieniądze z kont, to liczymy się, że zostaniemy z niczym. Trzeba walczyć, ale rozsądnie, tak by nie okazało się potem, że skórka nie warta była wyprawki. Kolejna sprawa w sądzie i opłacenie adwokata to koszt do 10 tys. złotych. A na tych kosztach z pewnością się nie skończy. Sprawa będzie się toczyła długimi latami, bez gwarancji, że odzyskam swoje pieniądze. Bez sensu.  

Jacek Urbański (pełnomocnik poszkodowanych przez GANT Odra Tower):
Ja osobiście nie będę już nic robił w tej sprawie. Natomiast z tego co wiem, rada wierzycieli będzie składać kolejne wnioski o upadłość poszczególnych spółek-córek, które należą do konsorcjum Gant Development.

Grzegorz Miś (powiatowy rzecznik konsumentów):
Moim zdaniem odzyskanie pieniędzy przez klientów Ganta to niestety tylko teoria. Spółki-córki są w stanie upadłości likwidacyjnej i nie mają żadnych środków na pokrycie swoich zobowiązań, a osoby, które zawarły umowy - zapewne jeszcze według starej ustawy deweloperskiej - będą spłacane w ostatniej kolejności. Na początku spłacone zostaną długi hipoteczne, ZUS, Urząd Skarbowy itp. W tej sytuacji pieniędzy dla konsumentów, którzy wpłacili zaliczki zostanie bardzo niewiele, albo praktycznie nic. Jak bronić się przed takimi sytuacjami? Przede wszystkim dobrze zastanowić się przed kupnem mieszkania od dewelopera. To inwestycja w coś, co de facto nie istnieje, a nigdy nie jesteśmy w stanie do końca sprawdzić kondycji finansowej firmy, która budowę mieszkania nam obiecuje. Nowa ustawa deweloperska wprawdzie nakłada na przedsiębiorcę obowiązek udzielenia informacji o swoim stanie finansowym, ale jednak nic nie zastąpi zdrowego rozsądku. Warto wcześniej skonsultować się z prawnikiem, który sprawdzi naszą umowę i oceni, jakie czyhają na nas zagrożenia. Jednak nawet po przejrzeniu takiej umowy zawsze pozostaje margines niepewności i ryzyko, że deweloper może upaść w każdym momencie.

Od stycznia firma była w stanie upadłości układowej. Jednak cierpliwość wierzycieli się skończyła i żądali upadłości likwidacyjnej developera. W poniedziałek, 7 lipca podczas niejawnego posiedzenia sąd przystał na likwidację, ale pod warunkiem, że jej koszty wezmą na siebie wierzyciele. Ci odmówili dlatego zapadła decyzja o zakończeniu postępowania. To oznacza, że Gant przestaje być w stanie jakiejkolwiek upadłości. Wierzyciele zaś muszą swoich płatności dochodzić indywidualnie w procesach sądowych.

Gant jeszcze przed posiedzeniem ogłosił duże zmiany. Zarząd spółki, która od stycznia jest w stanie upadłości układowej poinformował, że podpisał list intencyjny z inwestorem, który zamierza finansować bieżącą działalność Ganta. Inwestor na początek ma przekazać 5 mln zł, lecz nie wyklucza zasilenia upadłej spółki większą kwotą. Jednocześnie deweloper zamierza wypuścić kolejną serię akcji wartych  300 mln złotych - te mają być sprzedawane po złotówce. 

Gant przed posiedzeniem sądu, informował także, że dokonał szeregu zmian w innych spółkach-córkach należących do grupy dewelopera, w tym w spółce luksemburskiej, której likwidacji domagał się wrocławski sąd. GANT DEVELOPMENT S.A jest winny swoim wierzycielom ponad 400 mln zł.

Przed ogłoszeniem decyzji sądu, w poniedziałek (7 lipca) ok. godz. 12.00 na warszawskiej giełdzie akcje spółki zwyżkowały (ponad 27 proc.)

Reklama

Komentarze (13)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Komentarz został usunięty2016-08-09 09:03:03 z adresu IP: (83.13.xxx.xxx)
Komentarz został usunięty
~Ludwik Niepobożny2014-07-13 08:22:28 z adresu IP: (89.70.xxx.xxx)
Radaczyński taki sam jak Antkowiak. Tak naprawdę , chciał się dostać do koryta przy Gancie tak jak to zrobił w INTAKUSIE-wszedł i wyczyścił konta w spółce ,podobnie zrobił z córkami INTAKUSA( TBS i IMA). Jego restrukturyzacje można o kant kibla potłuc. Pięknie się wypowiada jaki on jest chętny do ratowania-bulshit.
~syndyk2014-07-10 14:12:25 z adresu IP: (46.77.xxx.xxx)
A ja mam oncormacje z sądu. Kompletny bajzel z tą spółką. Rzadko spotykana niekompetencja zarządu. Upadłoś przygotowana wcześniej pod kątem wyprowadzenia pieniędzy. Oszustwo. Małe szanse na odzyskanie czegokolwiek - jak w Amber Gold.
~Sprawa się rypła...2014-07-09 11:31:51 z adresu IP: (83.27.xxx.xxx)
Kasa nigdy nie znika. Ona przecież gdzieś jest. Po porostu nie ma woli jej poszukania. ...bo tylko znów oszukano Polaków. Ot i tyle w temacie.
~hary2014-07-09 14:17:24 z adresu IP: (83.10.xxx.xxx)
17 piętro to pikuś na Odrze Tower , na pewno zajmie pan syndyk. Na poczet biura. Ale odwiedzić ie Pałac w Magnicach tam utopili trochę kasy . Cała Polska jest zalana ich nieruchomosciami . Pozdro
~Krzysztof Jarzyna ze S...2014-07-09 07:29:28 z adresu IP: (83.10.xxx.xxx)
Czy pisząc Grzegorz A. chodzi Ci o Pana Antkowiaka?? O ile wiem jeszcze nie jest o nic oskarżony więc chyba nie ma obowiązku pisania skrótem. Trzymam kciuki za Pana syndyka aby pomógł biednym ciułaczką pieniądze odzyskać.
~TAURUS2014-07-09 11:31:09 z adresu IP: (213.195.xxx.xxx)
Jasne, syndyk opdzyska twoje pieniądze. Gdzie ty Qwa żyjesz. Będziesz tylko pasł nieroba. Pokaż mi mądrusiu 1 ( słownie: jednego ) !!! syndyka który coś uratował w tym kraju dla ludzi. Nie było takiego ale ty może wierzysz w cuda.
~Metanoja2014-07-08 20:11:02 z adresu IP: (176.221.xxx.xxx)
Awantura w siedzibie GANTa przebiega według bardzo prostego schematu. Radaczyński miał być słupem, na którego miano zwalić winę za wałki w spółce. Niestety, okazało się, że ma pomysł na restrukturyzację spółki, m. in. znalazł inwestora. Pan Grzegorz A. nie potrzebował żadnej restrukturyzacji. Chciał uciec z majątkiem, poupychał go w 57 spółkach zależnych, a teraz chce schować w ciemnej pupie. Radaczyńskiego najpierw blokowano, potem odwołano. Teraz facet walczy, żeby Grzegorz A. nie schował majątku. Byłem, widziałem, serce się kraje patrząc na głupotę ludzi, którzy biją nie tego, co trzeba.
~Przemo2014-07-08 19:47:53 z adresu IP: (89.72.xxx.xxx)
A o WROBIS-ie dalej nic nie piszecie, a syndyk wszystko sprzedaje!
~TAURUS2014-07-09 11:35:43 z adresu IP: (213.195.xxx.xxx)
Przecież z czegoś musi żyć.
~Supernova2014-07-08 17:40:16 z adresu IP: (83.4.xxx.xxx)
Śmiech na sali kto kupi te obligacje? prezesi pobierają pewnie dalej swoje 5 cyfrowe wynagrodzenia. Frajerzy dalej tyrają po 12h na dobe by kupić sobie mieszkanie. Psy szczekają, karawana jedzie dalej. Tu wystarczy jedno słowo - Polska i wszyscy, wszystko wiedzą:) Osobiście gdybym nie odzyskał pieniędzy które wpłaciłem za mieszkanie, postarałbym się aby osoby które zarządzały spółką również nie miały gdzie mieszkać i tej samej nocy wyjechał:)
~goSC2014-07-08 16:11:23 z adresu IP: (83.28.xxx.xxx)
czy to znaczy że komornik wchodzi i gdzie sa wyprowadzone pieniądze?
~Mrufka2014-07-08 18:47:12 z adresu IP: (83.5.xxx.xxx)
Gdzie wyprowadzone? Przecież masz w tekście: "około 50 spółek córek, które założył GANT".