Wielkie emocje i wygrana z Turowem 101:99

Robert Skrzyński | Utworzono: 2015-03-29 14:01 | Zmodyfikowano: 2015-03-29 14:03

W tym sezonie zawodnicy PGE Turowa dwukrotnie okazali się lepsi od Śląska pokonując zespół z Wrocławia w Superpucharze Polski, a także w ligowym meczu ze Zgorzelcu. Obie drużyny przystępowały do spotkania w dobrych nastrojach. Śląsk zwyciężył Rosę Radom i Polpharmę Starogard, a PGE Turów poradził sobie z beniaminkami z Lublina i Dąbrowy Górniczej.

Pierwsze fragmenty meczu były bardzo nerwowe. Do kosza Śląska trafił Tony Taylor, ale szybko wyrównał Aleksandar Mladenović. Po akcji dwa plus jeden Vuka Radivojevicia Śląsk po niespełna trzech minutach objął pierwsze prowadzenie 5:4. W zespole Turowa dobrze spisywał się potężnie zbudowany Ukrainiec Kirył Natjażko.

Zespoły grały skutecznie w obronie, zatrzymując często kontry rywali. Skuteczność w atatku pozostawiała też sporo do życzenia. Po rzutach wolnych Chrisa Wrighta po pięciu minutach gry mistrzowie Polski prowadzili 10:7, ale rzutem zza linii 6,75 wyrównał wkróce Denis Ikovlev. W kolejnej akcji do kosza Turowa trafił Roderick Trice i to Śląsk był już na prowadzeniu 12:10. Zespół ze Zgorzelca ruszył do odrabiania strat. Dobrze spisywał się Mardy Collins a po rzucie Michała Chylińskiego na dwie i pół minuty przed końcem pierwszej kwarty goście prowadzili 18:14. To nie zraziło Śląska, który za sprawą Radivojevicia doprowadził do remisu. Końcówka była świetna dla Turowa i po rzucie za trzy Damiana Kuliga mistrzowie Polski wygrali pierwszą kwartę 27:20.

Druga kwarta rozpoczęła się od punktów Vlada Sorina Moldoveanu. Po kolejnym rzucie Rumuna za trzy punkty Turów wygrywał 31:22 i o czas poprosił trener Śląska Emil Rajković. Mistrzowie Polski przyspieszyli, grali coraz lepiej i po rzucie Chylińskiego było już 34:24 dla przyjezdnych. Ciężar zdobywania punktów w Śląsku próbował brać na siebie Trice, ale nie zawsze z pożądanym skutkiem.

Klasą dla siebie był Mardy Collins. Po jego akcji 2+1 na sześć minut przed końcem drugiej kwarty było 39:28 dla Turowa. Śląsk odpowiadał hakami Mladenovicia, ale nie był w stanie zbliżyć się do zespołu ze Zgorzelca. Na trzy minuty przed końcem drugiej kwarty było 45:35 dla Turowa. Mistrzowie Polski utrzymywali prowadzenie i po dwudziestu minutach gry prowadzili we Wrocławiu już 57:43.

Trzecia kwarta rozpoczęła się dobrze dla Śląska. Najpierw punkty zdobył Mladenović, a później Michał Gabiński i było 57:47 dla Turowa. Chwilę później za trzy trafił Łukasz Wiśniewski. To oznaczało, że w ciągu półtorej minuty gospodarze zdobyli siedem punktów. To nie był koniec. Za trzy trafił Ikovlev i przewaga mistrzów Polski zmalała do zaledwie czterech oczek. O czas poprosił wówczas Miodrag Rajković. Chwilę później pierwsze punkty dla Turowa w tej części gry zdobył Tony Taylor.

Zespół ze Zgorzelca znów pociągnął Collins. Po jego dwóch rzutach wolnych na sześć minut przed końcem trzeciej kwarty było 64:53 dla gości. Śląsk nie potrafił zbliżyć się do rywali. Na każdą udaną akcję wrocławian odpowiadali zawodnicy Miodraga Rajkovicia. Efektowny wsad Wrighta na trzy minuty przed końcem tej części gry dał mistrzom Polski prowadzenie 74:62. Ostatecznie na 10. minut przed końcem było 80:72 dla Turowa.

Po minucie gry w czwartej kwarcie i rzutach wolnych Roberta Tomaszka strata Śląska wynosiła już tylko sześć punktów. Szybko odpowiedział jednak Tony Taylor. W zespole gospodarzy rozegrał się Wiśniewski, który pewnie trafiał do kosza. Na niespełna siedem minut przed końcem było zaledwie 86:84 dla gości. Emocje sięgnęły zenitu.

W roli głównej znów wystąpił Collins. Trafił w akcji 2+1. Kolejny punkt za faul techniczny Wiśniewskiego zdobył Moldoveanu. Mistrzowie Polski prowadzili 90:84 i mieli jeszcze piłkę z boku. Ciśnienia nie wytrzymał trener gospodarzy Emil Rajković, który także został ukarany faulem technicznym. Szykowała się niezwykle emocjonująca końcówka.

Wkrótce potem parkiet za piąte przewinienie musiał opuścić Łukasz Wiśniewski. Jeden z dwóch rzutów wolnych wykorzystał Tony Taylor i na niespełna cztery minuty przed końcem było 88:92. Za chwilę dwukrotnie z rzutów wolnych trafił Vuk Radivojević. W kolejnej akcji ten sam koszykarz trafił za trzy i Śląsk wygrywał 93:92. Zgorzelczanie grali dużo słabiej w ataku, a Śląsk był skuteczny i na półtorej minuty przed końcem gospodarze prowadzili 97:94. Wówczas znów o czas poprosił trener Miodrag Rajković.

Tuż po czasie za trzy trafił Damian Kulig i znów mieliśmy remis 97:97. Do końca pozostawała minuta. Śląsk nie zdobył punktów, a następnie sfaulowany został Tony Taylor. Trafił jeden z dwóch rzutów wolnych. Ale odpowiedź Śląska była błyskawiczna. W roli głównej wystąpił Radivojević i było 99:98 dla gospodarzy. Z linii rzutów wolnych raz trafił Kulig i znów mieliśmy remis.

Na dziesięć sekund przed końcem za dwa trafił Jakub Dłoniak. Turów miał piłkę. Za trzy nie trafił jednak Moldoveanu i Śląsk wygrał ten mecz 101:99.

Śląsk Wrocław - PGE Turów Zgorzelec 101:99 (20:27, 23:30, 29:23, 29:19)

Śląsk: Ikovlew 20, Radivojević 17, Wiśniewski 16, Dłoniak 13, Trice 12, Mladenović 11, Kinnard 6, Gabiński 4, Tomaszek 2.

Turów: Collins 26, Kulig 15, Taylor 14, Natjażko 12, Wright 12, Chyliński 8, Moldoveanu 7, Dylewicz 5, Karolak 0.

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.