Co wolno prezydentowi. (Komentarze polityczne)

| Utworzono: 2009-05-22 23:23 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Piątkowe orędzie prezydenta Lecha Kaczyńskiego rządzący okrzyknęli elementem kampanii wyborczej. - To absurd - uważa Ryszard Czarnecki.

Politycy związani z PiS stają w obronie prezydenta.

Były wojewoda Krzysztof Grzelczyk dla prw.pl: "Od razu podniósł się wrzask, głównie ze strony parlamentarzystów Platformy Obywatelskiej. Zarzut główny, to wpisanie się prezydenta w kampanię wyborczą, oczywiście po stronie jednej partii i to w dodatku tej niewłaściwej. W czasie, kiedy tak mozolnie budowany jest front jedności narodu pod skrzydłami tej jedynie słusznej partii, nagle ktoś śmie zadawać rządowi trudne pytania. A przynajmniej do wyborów europejskich miało być cicho na temat kryzysu.

Jeśli po czterech miesiącach deficyt budżetowy osiąga 84% zakładanej wielkości na cały rok, to rząd musi wiedzieć jak temu zaradzić i o tym poinformować parlament i obywateli. To jest elementarz służby publicznej w kraju demokratycznym. Politycy PO zbyt jednak sobie cenią komfort rządzenia i trudnymi sprawami zajmować się nie chcą. Przy tym na nowo definiują role opozycji, prezydenta, czy też związków zawodowych; opozycja nie powinna krytykować, prezydent ma wykonywać polecenia rządu, a związkom zawodowym nie wolno protestować. Wicemarszałek sejmu Stefan Niesiołowski z właściwą sobie kulturą ocenił wystąpienie głowy naszego państwa dobierając słów tak wyszukanych, jak: nikczemne, chamskie, pisowski bełkot. Bynajmniej nie traktuję oratorskich popisów Niesioła jako kabaret. Ten prostak z profesorskim tytułem postępuje tak, bo ma na to przyzwolenie władz swojej partii – Platformy Obywatelskiej. Politycy tej partii bardzo konsekwentnie deprecjonują najwyższy urząd w państwie tylko dlatego, że nie jest pod ich kontrolą. Ten stosunek przenoszą zresztą na inne instytucje, które jak dotąd są poza wpływami partii miłości. Jakże często słyszymy, w odniesieniu do Najwyższej Izby Kontroli, Narodowego Banku Polskiego, Instytutu Pamięci Narodowej, a do niedawna także telewizji publicznej, że są to pisowskie instytucje. W głowach polityków PO nie mieści się, że ktoś może funkcjonować bez ich przyzwolenia. Nawet wtedy, gdy po stronie opluwanych stoi konstytucja. Takie działanie partii rządzącej osłabia państwo, jego autorytet wobec własnych obywateli, a w konsekwencji także prestiż i naszą siłę na zewnątrz. Taka polityka musi budzić uzasadniony niepokój. Wracając do debaty o kryzysie warto przywołać przypadek węgierski. Tam do gwałtownych demonstracji antyrządowych doszło nie tyle z powodu kryzysu gospodarczego, co w wyniku ujawnienia wystąpienia premiera, w którym przyznał się do okłamywania społeczeństwa. Nie idźcie tą drogą towarzysze z PO" -  pisze Krzysztof Grzelczyk.

Ryszard Carnecki: - To absurd! - pisze europoseł dla prw.pl - Mówienie, że to element kampanii to próba zakneblowania głowy państwa! Prezydent nie jest tylko od wręczania ambasadorom listów uwierzytelniających, ale także musi zabierać głos w sprawach dla państwa najważniejszych. Od przeszło pół roku prof. Lech Kaczyński, a także Prawo i Sprawiedliwość dopomina się od rządu realnych działań zmniejszających kryzys. Zamiast tego mamy propagandę, której kolejną odsłonę zobaczyliśmy w wykonaniu premiera i ministra finansów. Prezydent postawił konkretne dość oczywiste pytania, ale przy okazji zaproponował też konkrety: chociażby obniżenie podstawowej stawki podatku VAT z 22 do 18-19% i zwiększenie kwoty wolnej do podatku dochodowego od niskich rent oraz emerytur".

 

Innego zdania jest Jarosaław Kurzawa (PSL): - "Trudno nie odnieść wrażenia, że w wystąpieniu Prezydenta Lech Kaczyńskiego więcej było doraźnej polityki podyktowanej bieżącymi wyborami do europarlamentu, niż troski o Rzeczpospolitą i jej obywateli. Doradcy Pana Prezydenta, jeżeli to wystąpienie potraktować jako aktywne włączenie się głowy państwa w rozwiązywanie najważniejszych problemów naszego Kraju, wybrali najgorszy moment a mianowicie ostatnie posiedzenie Sejmu przed wyborami 7 czerwca. Ponadto, gdyby przyjąć, że jednak Prezydent miał dobre intencje, to orędzie bez wcześniejszych rozmów z rządem, jak i przede wszystkim jego treść, która ograniczała się jedynie do pytań oraz straszenia nas apokalipsą, można przyjąć jedynie, jako element kampanii wyborczej.

Szkoda, że Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej w takich sytuacjach nie wykorzystuje swoich konstytucyjnych uprawnień bardzo wyraźnie zapisanych w naszej ustawie zasadniczej.

W ręku Prezydenta jest inicjatywa legislacyjna, w bardzo małym stopniu wykorzystywana.

Od stycznia 2008 roku do dnia dzisiejszego skierowano 7 projektów ustaw , żaden nie związany z sytuacją gospodarczą. Konstytucja Rzeczpospolitej w swoim artykule 141 daje Prezydentowi nadzwyczajną instytucję jaką jest Rada Gabinetowa, którą ma prawo zwołać w sprawach szczególnie ważnych.

Wydaje się że kwestia kryzysu ogólnoświatowego i jego wpływu na nasz Kraj oraz rozstrzygnięcia zmierzające do zminimalizowania skutków recesji omówione na posiedzeniu Rady Gabinetowej byłyby skuteczniejszym rozwiązaniem niż pustosłowia oraz kompromitujące polemiki z trybuny Sejmowej po wystąpieniu Prezydenta i Premiera.

Dla prawidłowego funkcjonowania naszych organów władzy nie jest rozwiązaniem zmiana Konstytucji, czy też próba precyzowania intencji ustawodawcy przez Trybunał Konstytucyjny. Wystarczy jedynie, żeby najwyższe funkcje publiczne w Polsce sprawowały osoby, które mają świadomość, że pełnią je w imieniu całego społeczeństwa, a nie na rzecz wąskiej grupy politycznej oraz, że wymaga się od nich rozwiązywania problemów a nie ich tworzenia. Dialog i kompromis w polityce, zwłaszcza polskiej jest nadzwyczajną umiejętnością" - pisze dla prw.pl Jarosław Kurzawa, szef dolnośląskiego sztabu wyborczego PSL.

Podobnie uważa Henryk Geringer de Oedenberg (kandydat PSL do PE): - W moim przekonaniu orędzie Prezydenta RP w Sejmie było typowym elementem kampanii wyborczej. Gorzej. Było elementem kampanii jednej opozycyjnej partii, która to partia już kuje żelazo pod kątem przyszłych wyborów prezydenckich i parlamentarnych w Polsce. Lepszy lub gorszy wynik w eurowyborach będzie się przekładał w mniejszej lub większej części na wybory krajowe.


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.