Efektowny koniec sezonu. Śląsk wygrał z Górnikiem Łęczna 3:2

Bartosz Tomczak | Utworzono: 2016-05-14 17:30 | Zmodyfikowano: 2016-05-14 17:30

Zespół Mariusza Rumaka grał o zwycięstwo w grupie mistrzowskiej (przy ewentualnym potknięciu Wisły Kraków z Podbeskidziem Bielsko-Biała). Górnik przyjechał do Wrocławia po punkt, który zapewniłby mu utrzymanie.

Lepiej zaczął Śląsk. Już w piątej minucie po przegraniu akcji z prawej strony do środka, Peter Grajciar oddał piłkę do Ryoty Morioki, a Japończyk na 20 metrze zaczął krótki drybling zakończony strzałem. Płasko lecąca futbolówka przeleciała obok zdziwionego biernością swoich obrońców Sergiusza Prusaka i gospodarze prowadzili 1:0.

W 10 minucie wyczyn Morioki próbował skopiować Robert Pich, ale z dużo gorszym skutkiem. Piłka co prawda odbiła się od jednego z graczy Górnika i wyszła na rzut rożny, ale stały fragment gry nie przyniósł zagrożenia.

Górnik odgryzł się w 14 minucie. Piłkę w polu karnym dostał Przemysław Pitry, dobrze obrócił się z rywalem na plecach, ale jego strzał obronił Mariusz Pawełek.

Groźniej było dwie minuty później. Wtedy od straty bramki gospodarzy uchroniła poprzeczka. Strzelał Grzegorz Piesio.

O tym jednak, że do trzech razy sztuka przekonaliśmy się w 20 minucie. Swego dopiął Pitry, który w efektowny sposób przelobował Pawełka i było 1:1.

Kolejne ciekawe sytuacje mieliśmy dopiero kiedy – czas na zegarku rozpoczynał się od trójki. W 31 minucie zablokowany strzał Bence Mervo poprawił jeszcze Peter Grajciar, ale Sergiusz Prusak stanął na wysokości zadania. W odpowiedzi po drugim polem karnym uderzył Grzegorz Bonin, a piłka przeleciała blisko boczne siatki.

Z pierwszej połowy to tyle. Co działo się w drugiej? Ta część meczu mogła zacząć się jeszcze lepiej niż poprzednia, ale dwie minuty po zmianie stron dobrej okazji z bliskiej odległości nie wykorzystał Bence Mervo. Już w kolejnej akcji ruszyli goście. Strzelający na wykroku w polu karnym Grzegorz Piesio trafił w boczna siatkę.

W 58 minucie mieliśmy zmianę wyniku. Piłkę dostał wbiegający z prawej strony w pole karne Tomasz Hołota, uderzył z ostrego kąta i Sergiusz Prusak po raz drugi musiał sięgnąć do siatki.

Wrocławianie prowadzili 2:1 i inaczej niż w pierwszej połowie poszli za ciosem. Mniej niż 60 sekund później strzelić kolejnego gola, ale finisz sytuacji był… kuriozalny. Po wrzutce z lewej strony w poprzeczkę trafił Tomasz Hołota, a Bence Mervo do spółki z Ryotą Morioką z trzech metrów nie potrafili nawet nie tyle co umieścić piłkę w pustej bramce, co po prostu… trafić w futbolówkę.

Kto chciałby wieszać psy m.in. na Japończyku już w kolejnej akcji musiał to odszczekać. W 60 minucie Morioka miał czas i miejsce by przymierzyć sprzed pola karnego i strzałem szybującym blisko prawego słupka pokonał Prusaka. Śląsk prowadził z Górnikiem już 3:1.

Mało? Znów odstęp między sytuacjami trzeba było liczyć w sekundach. Tomasz Hołota zanotował efektowny rajd zakończony strzałem, ale tym razem górą był bramkarz rywali.

Po tej nawałnicy pod bramką Prusak zrobiło się już spokojniej. Następna warta odnotowania szansa miała miejsce w 83 minucie, ale zmarnował ją Kamil Biliński. Ten sam zawodnik jeszcze lepszą akcję sam na sam miał w 86 minucie jednak trafił tylko w bramkarza.

W doliczonym czasie gry ostatniego gola w meczu strzelił Bartosz Śpiączka z bliska pokonując Mariusza Pawełka.

Mogliśmy mieć jeszcze jedno trafienie, ale soczysty strzał rezerwowego Kamila Dankowskiego minął prawy słupek bramki Prusaka.

Komplet wyników ostatniej kolejki grupy spadkowej:

Składy (grafika. Ekstraklasa Twitter):

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.