Strajk nauczycieli na Dolnym Śląsku [FOTO]

Bartosz Tomczak, IAR, Elżbieta Osowicz, Natalia Mrozek, Dorota Czubaj | Utworzono: 2017-03-31 19:01 | Zmodyfikowano: 2017-03-31 19:01
Strajk nauczycieli na Dolnym Śląsku [FOTO] - fot. Andrzej Owczarek
fot. Andrzej Owczarek

Przeciwnicy reformy edukacji spotkali się na wrocławskim rynku. O godzinie 18.00 rozpoczął się oficjalny protest związany z dzisiejszym ogólnopolskim strajkiem pracowników oświaty. Wśród przybyłych na rynek protestujących byli przedstawiciele partii RAZEM, a także ZNP i przede wszystkim nauczyciele. Jak mówią reforma to bubel, a protest jest miejscem, w którym można to głośno powiedzieć.

- Nikt nie wie o co chodzi. Nie wiadomo jak to ma wyglądać. Ludzie wiedzą tylko, że będzie tylko jakaś 8-letnia szkoła. Doszło do skłócenia szkół, nie możemy się pogodzić z tym, że nasza przestanie istnieć. W szkole się nie przeprowadza reformy kosztem dzieci w tak szybkim tempie - mówi nauczyciele.

Protest na wrocławskim rynku był zwieńczeniem prowadzonych w piątek strajków w placówkach edukacyjnych.

 

Na Dolnym Śląsku w strajku wzięło udział ok 5,5 tysiąca osób. Średnio przystąpiła do niego co piąta szkoła w regionie i co czwarta we Wrocławiu.

Puste sale, i oflagowane budynki - tak wyglądają dziś niektóre szkoły. Od rana w (mniej więcej) co piątej placówce edukacyjnej na Dolnym Śląsku prowadzony jest strajk pracowników oświaty przeciwko reformie edukacji. Co za tym idzie - w wielu z nich prowadzone były wyłącznie zajęcia opiekuńcze, do innych uczniowie w ogóle nie przyszli. Rodzice tych, którzy mimo wszystko wysłali dzieci do szkoły często wspierali nauczycieli:

-Każdy powinie mieć prawo do protestowania, jeśli uważa że jego warunki pracy są nieodpowiednie, czy są wprowadzane zmiany z którymi się nie zgadza.

-Chyba to jest jedyna forma protestu.

Nauczyciele domagają się nie tylko zaprzestania prac nad wprowadzeniem jak mówią felernej, niedopracowanej reformy, nie chcą likwidacji gimnazjów, a także domagają się podwyżek płac. Ostatni postulat jest jednak bezzasadny zdaniem dolnośląskiego kuratora oświaty Romana Kowalczyka: Jest to wyważanie drzwi otwartych i dlatego wielu nauczycieli się od strajku dystansuje. Minister Zalewska nie ukrywała, że na początku kwietnia przedstawi harmonogram podwyżek. W związku z tym, uprzedzanie tego faktu wydaje się być alibi dla związku, który będzie mógł twierdzić, że jest to owocem tego protestu.

WROCŁAW

Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 19 przy ul. Januszowickiej we Wrocławiu. Tutaj strajku nie ma:

LEGNICA
Siedem z dwudziestu placówek oświatowych w Legnicy wycofało się ze strajku nauczycieli. Pedagodzy oficjalnie mówią o kierowaniu się dobrem dzieci. Sprawa ma jednak drugie dno.

Dolnośląski kurator oświaty zażądał od dyrektorów szkół udostępnienia nazwisk strajkujących nauczycieli. Taka pogłoska w Legnicy wywołała wielkie poruszenie. Do tego stopnia, że jeszcze przed dziewiątą w niektórych placówkach strajk się zakończył. Dzieci, które i tak były pod opieką pedagogów wyciągnęły książki i zeszyty, rozpoczęły się lekcje. Choć pracownicy wszystkich szkół w mieście podkreślają, że popierają ogólnopolski protest.

Z kolei samorządowcy uspokajają, że obawy nauczycieli są nieuzasadnione, bo kuratorium nawet nie ma prawa zmuszać dyrektorów do ujawniania nazwisk uczestników strajku.

W wielu wrocławskich szkołach nie prowadzone były zajęcia dydaktyczne, a w niektórych, tak jak w gimnazjum przy ul. Jantarowej we Wrocławiu w ogóle uczniów nie było. Byli za to nauczyciele, którzy sprzeciwiają się planowanej reformie oświaty. Jak mówią - przygotowują się na to, że wbrew zapowiedziom dolnośląskiego kuratorium za kilka miesięcy zostaną bez pracy:

Z tym nie zgadza się kuratorium oświaty. Choć dokładnych danych dotyczących tego, ilu nauczycieli będzie potrzebnych w poszczególnych gminach, jeszcze nie ma, we Wrocławiu sprawa wygląda optymistycznie - mówi Roman Kowalczyk Dolnośląsku Kurator Oświaty:

W samym Wrocławiu zakładano, że zajęcia programowe nie będą prowadzone w ok. 80 na 250 jednostek, jednak ostatecznie strajkowała co czwarta.

- Przyczyn takiego obrotu sprawy jest wiele, choć najważniejsze to zastraszanie nauczycieli - mówi Mirosława Chodubska z dolnośląskiego ZNP

O tym czy placówka będzie strajkowała decydowało przeprowadzone w niej referendum. W naszej szkole zbyt mało nauczycieli w ogóle do niego przystąpiło, dlatego zajęcia prowadzone są bez zmian - mówi Bogusława Pawłowska, dyrektorka szkoły nr 47:

- Nie mamy pełnej listy szkół, bo ostateczne deklaracje będą w piątek. Nauczyciele po przyjściu do pracy będą podpisywać się na liście i dopiero wtedy będziemy wiedzieli, którzy pracownicy i które placówki strajkują - mówiła nam w środę Mirosława Chodubska prezes dolnośląskiego okręgu ZNP.

Związek Nauczycielstwa Polskiego przygotował film, w którym mają być wyjaśnione powody strajku:

- Nie jestem stroną w tym sporze, tylko dyrektorzy szkół - powiedziała w poniedziałek minister edukacji Anna Zalewska. Przypomniała, że tak orzekł Trybunał Konstytucyjny w 1997 roku. Minister Zalewska poinformowała też, że w przyszłym miesiącu zostanie ogłoszony harmonogram podwyżek dla nauczycieli. 4 kwietnia zakończy wstępne prace zespół do spraw statusu zawodowego nauczycieli, w tym samym miesiącu podany zostanie harmonogram wprowadzenia podwyżek. Kiedy dokładnie to nastąpi, ma zdecydować premier Beata Szydło.

Związek Nauczycielstwa Polskiego domaga się od MEN deklaracji, że do 2022 roku w szkołach nie będzie zwolnień ani nauczycieli, ani pozostałych pracowników, nie będzie też zmiany warunków ich pracy. Związek dodatkowo chce podniesienia pensji nauczycieli o 10 procent. Strajk ma być prowadzony w kilkunastu tysiącach placówek: podstawówkach, gimnazjach i szkołach średnich. W szkołach będzie zapewniona opieka, ale nauczyciele nie poprowadzą lekcji.

Strajk nauczycieli ma podłoże polityczne i nie wynika z troski o dobro polskiej szkoły, uważa wiceminister edukacji Marzena Machałek. Wiceminister, która była gościem radiowej Jedynki, zapewniła, że reforma edukacji nie pociągnie za sobą zmniejszenia liczby etatów nauczycielskich. Przyznała, że niż demograficzny stawia dyrektorów szkół przed szeregiem wyzwań, lecz dzięki współpracy samorządów zwolnień uda się uniknąć. Wiceminister zapowiedziała, że w kwietniu resort przedstawi harmonogram podwyżek płac. Pierwsze mają wejść w życie w przyszłym roku.

 

 


Komentarze (6)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~KONRAD2017-04-01 13:56:45 z adresu IP: (37.47.xxx.xxx)
Obecnie pierwszy raz od setek lat nowe pokolenie ma mniejszą wiedzę ogólną od poprzedniego pokolenia.Okrojenie programów,brak wymagań wobec uczniów(słynne zaświadczenia o dyskalkulii,dysgrafii itp. zwalniające ucznia z wymogów nauczania),wprowadzenie do szkół political correctness złożyło się na obecną sytuację.Te zmiany to dopiero pierwszy krok do przywrócenia normalności.Wg danych z 2014 na Dolnym Śląsku pracowało 52 471 nauczycieli,a we Wrocławiu 9 338.Wg podanych danych w powyższym artykule strajkowało na Dolnym Śląsku ok. 5 500 nauczycieli czyli ok.10,48 %.Czyli nie strajkowało 89,52 % co stanowi ok. 47 000 nauczycieli.Dziennikarze mają obecnie manierę protesty ułamka danego środowiska nazywać szumnie Strajkiem Kobiet,Protestem Studentów,a teraz Strajkiem Nauczycieli.Zacznijcie rzetelnie i obiektywnie podawać informacje - wczoraj na Dolnym Śląsku strajkował co 10 nauczyciel.W pikiecie na wrocławskim Rynku wczoraj o g.18 brało udział bardzo mało osób(100-200) i głownie to byli aktywiści ultralewicowych ugrupowań Partia Razem,Obywatele RP oraz działacze postkomunistycznego ZNP.
~Aszka2017-03-31 21:49:10 z adresu IP: (31.179.xxx.xxx)
Planowane "znaczące" podwyżki dla nauczycieli to 54 zł brutto dla nauczyciela dyplomowanego. Radujmy się "dobra zmiana" na lepsze,
~bolo2017-03-31 18:28:51 z adresu IP: (79.110.xxx.xxx)
W latach 2008-2014 z mapy Polski zniknęło 1146 szkół. Pracę straciło kilkanaście tysięcy nauczycieli, ale dopiero dziś ZNP organizuje strajk Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) na dziś zaplanował ogólnopolski strajk nauczycieli. Powodem protestu jest zapowiadana przez rząd reforma szkolnictwa, która - zdaniem prezesa ZNP Sławomira Broniarza - może doprowadzić do likwidacji części szkół, a w konsekwencji spowoduje zwolnienia wśród nauczycieli. W kontekście powyższego warto zauważyć, że w latach 2008-2014 zlikwidowano łącznie aż 1146 szkół. Tak po prostu. Bez żadnego związku z jakąkolwiek reformą. Wówczas jednak ZNP nie strajkował. Dlaczego?
~qaz2017-03-31 08:23:17 z adresu IP: (185.63.xxx.xxx)
-"Nie mamy pełnej listy szkół, bo ostateczne deklaracje będą w piątek. Nauczyciele po przyjściu do pracy będą podpisywać się na liście i dopiero wtedy będziemy wiedzieli, którzy pracownicy i które placówki strajkują - mówiła nam w środę Mirosława Chodubska prezes dolnośląskiego okręgu ZNP." Super organizacja,nie ma co. Czyli dzieci, które przyjdą w piątek do szkoły, będą odsyłane ze względu na strajk do domu?
~jawor2017-03-30 13:07:16 z adresu IP: (79.110.xxx.xxx)
Czas wrócić do normalności. Nauczyciele niech pracują jak dawniej , jeden program dla całej Polski, jednakowe książki dla poszczególnych klas. Zrobiło się hrabiostwo, tylko na tym cierpią dzieci i rodzice, każdy robi sobie jak uważa a poziom coraz niższy - widać po studentach I-szego roku na uczelniach - zwłaszcza na tych prywatnych.
~Nlka2017-03-31 11:21:19 z adresu IP: (78.10.xxx.xxx)
Rodzicom też woda sodowa uderza do głowy - kiedyś były zadania domowe codziennie z każdego przedmiotu i większość osób miała je zawsze zrobione. A teraz jedna mamusia z drugą deklarują, że one się nie zgadzają, żeby po szkole ich dziecko musiało się uczyć, dlaczego nie można tego zrobić w szkole? A jednocześnie wyjścia do teatru, kina, na kręgle, wycieczki - wszystkiego nie da się pogodzić przy stale obcinanych godzinach dydaktycznych. Pracy nauczyciela nie wyznacza podręcznik a podstawa programowa - jak jest do kitu, to i czego się spodziewać po nauczaniu? Wszystko na szybko i po łebkach. Natomiast uczelnie trzęsą portkami, bo im też brakuje studentów i godzin dla wykładowców, więc przyjmują co roku tabuny tumanów. Kiedyś na studia szli ci, którzy chcieli się uczyć, teraz prawie każdy bezrobotny ma wyższe wykształcenie.