Rafał Fronia o wyprawie na K2 [DZIENNIK WYPRAWY]

Rafał Fronia | Utworzono: 2018-02-06 18:20
Rafał Fronia o wyprawie na K2 [DZIENNIK WYPRAWY] - Rafał Fronia na szczycie Lhotse (fot. arch. R. Fronia)
Rafał Fronia na szczycie Lhotse (fot. arch. R. Fronia)

10.
Znów płyną dni w brzuchu namiotu mesy. Czuję się jak lodowy Pinokio zamknięty w brzuchu wieloryba wyrzuconego nieznaną siłą na środek lodowcowego morza. Na zewnątrz szaleje sztorm, żagle namiotów, banerów, flagi… wszystko łopoce jak podczas jakichś nieziemskich regat. A my siedzimy przy niskich stolikach, z wyciągniętymi do grzejników dłońmi. Stłumione hałasy zewnętrznego świata są tak odległe i nierealne. Wilgotny brzuch oblepionego z zewnątrz śniegiem wieloryba jest pełen zgiełku i wrzawy. Gepetto i 12 Pinokiów. Gramy w karty, szachy… obracane stronice książek wyciągają nas stąd w inne światy: ten uczestniczy w wojnie, ów zwiedza Barcelonę lat 60 ubiegłego wieku, a tamten… brnie w polityczną intrygę. Czas nie odmierza się ramionami wskazówek, które opadły bezsilne jak ręce matki widzącej jak psoci jej pociecha.

 

ZOBACZ KONIECZNIE: Nasz człowiek na K2. Rafał Fronia w specjalnym raporcie dla Radia Wrocław

Czas. Tu odmierzamy go śniadaniem, lunchem, kolacją… a potem snem. Ilością śniegu co oblepił namiot, siłą wiatru. I prognozą pogody. To jest nasz zegar. Ile czasu do wyjścia, do c1, c2, c3… czas. Weryfikator naszej cierpliwości. Każdy znosi inaczej ten wielorybi areszt. Narasta zdenerwowanie, irytacja… czekanie staje się wyzwaniem. A łopot płetw wieloryba – sekundnikiem. Zaczynamy idiocieć, nieprawdopodobne pomysły znajdują ujście z niedotlenionych głów: a może by tak zamontować tu w kopułce jedną wielką butlę do sikania? Albo, zacząć destylować zamrożone, słodkie ziemniaki…

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.