Obaj rywale podtrzymali passę. Podział punktów w Legnicy

PP/PAP | Utworzono: 2018-12-17 21:05 | Zmodyfikowano: 2018-12-17 21:05

Minęło zaledwie kilkadziesiąt sekund, a Lechia już zagroziła bramce Miedzi. Po zagraniu z lewej strony Rafał Wolski nie zdołał oddać strzału, ale zgrał do Flavio Paixao, który znalazł się przed bramkarzem rywali. Anton Kanibołocki śmiało jednak wyszedł z bramki i Portugalczyk trafił wprost w niego.

Goście mieli optyczną przewagę, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Do przerwy groźny był jeszcze strzał Daniela Łukasika, po którym piłka minimalnie minęła bramkę, a następnie uderzenie głową Michała Nalepy i to było praktycznie wszystko.

Gdańszczanie grali zbyt schematycznie, a przede wszystkim za wolno, aby zaskoczyć dobrze zorganizowaną i zagęszczoną obronę Miedzi. Podopieczni trenera Piotra Stokowca próbowali rozciągać grę, ale później sprowadzało się to do wstrzeliwania piłki w pole karne, gdzie górą byli piłkarze gospodarzy.

Legniczanie grali tak, jak ma to miejsce od kilku tygodni, czyli koncentrowali się na defensywie i szukali szans w kontratakach. Po stracie piłki cofali się całym zespołem na 30 metr przed swoją bramką i ustawiali aż sześciu obrońców w linii. Ofensywne wypady Miedzi wyglądały groźnie, ale brakowało im ostatniego otwierającego drogę do bramki podania. Najbliżsi tego byli, kiedy Petteri Forsell zagrywał już w polu karnym do Pawła Zielińskiego, ale w ostatniej chwili spod nóg zawodnika gospodarzy piłkę wybił wślizgiem Łukasik.

Początek drugiej połowy był bardzo obiecujący. Pierwszy szansę na gola miał Lukas Haraslin, ale naciskany przez rywali nie zdołał oddać czystego strzału. Kilka chwil później dwa razy próbkę swoich umiejętności strzału z dystansu dał Petteri Forsell. Najpierw Fin strzelał z ponad 30 metrów i tylko doskonała parada Dusana Kuciaka uratowała Lechię. Kilka chwil później rozgrywający Miedzi ponownie strzelał z rzutu wolnego i ponownie bramkarz gości nie bez problemów sparował piłkę.

W tym okresie obie ekipy wyraźnie przyspieszyły grę i atakowały większą liczbą zawodników. Spotkanie mogło się podobać, ale animuszu drużyną starczyło tylko na kwadrans. Później ponownie Miedź koncentrowała się na defensywie i kontratakowała, a Lechia próbowała atakować pozycyjnie, ale było to bicie głową w mur.

Paradoksalnie w tym czasie gdańszczanie mieli najlepszą okazję na gola. Po błędzie obrońców gospodarzy Haraslin znalazł się metr przed bramką. Słowak huknął z całej siły, ale zamiast do siatki, trafił w trybuny.

Ponownie ciekawie zrobiło się w ostatnich minutach, kiedy nieoczekiwanie zaatakowała Miedź. Dwie piłki meczowe miał Zieliński i przynajmniej jedną powinien zamienić na gola. Najpierw obrońca legniczan znalazł się w idealnej sytuacji, kiedy Błażej Augustyn zablokował strzał Henrika Ojamyy i piłka znalazła się pod nogami Zielińskiego. Ten uderzył z pola karnego mocno, ale nad bramką. Kilka chwil później strzelał z jeszcze bliższej odległości, tym razem jednak za lekko i Kuciak zdołał złapać piłkę. Na tym emocje w Legnicy się zakończyły.

Miedź Legnica - Lechia Gdańsk 0:0

Żółta kartka - Miedź Legnica: Borja Fernandez, Grzegorz Bartczak, Adrian Purzycki. Lechia Gdańsk: Błażej Augustyn, Daniel Łukasik.

Sędzia: Zbigniew Dobrynin (Łódź). Widzów 4 521.

Miedź Legnica: Anton Kanibołocki - Grzegorz Bartczak, Kornel Osyra, Aleksandar Miljkovic - Paweł Zieliński, Borja Fernandez (78 Omar Santana), Adrian Purzycki, Petteri Forsell, Henrik Ojamaa, Juan Camara (73 Artur Pikk) - Mateusz Szczepaniak (90 Mateusz Piątkowski).

Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Joao Nunes, Michał Nalepa, Błażej Augustyn, Filip Mladenovic - Rafał Wolski (60 Artur Sobiech), Jarosław Kubicki, Daniel Łukasik, Tomasz Makowski (90 Karol Fila), Lukas Haraslin (75 Jakub Arak) - Flavio Paixao.

Element Serwisów Informacyjnych PAP
Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.