Teatr Polski we Wrocławiu na rozdrożu [KOMENTARZ]

Grzegorz Chojnowski | Utworzono: 2016-11-04 14:14 | Zmodyfikowano: 2016-11-04 14:14
Teatr Polski we Wrocławiu na rozdrożu [KOMENTARZ] - fot. Z archiwum Teatru Polskiego we Wrocławiu
fot. Z archiwum Teatru Polskiego we Wrocławiu

Spór spowodowany bezpośrednio przez nieprofesjonalnie zaplanowany konkurs, a wcześniej przez nieszczęsne zachowanie urzędników decydujących o losie TP. Przez dwa ostatnie lata przed wygaśnięciem kontraktu Krzysztofa Mieszkowskiego nie zrobili nic, by poprawić sytuację TP, nie kontrolowali jego finansów, wiedząc przecież - bo nikt na ten temat nie milczał - że dobrze nie jest. Swoją rolę odegrał też chyba nieszczęśliwy, niedyplomatyczny sposób dialogu z organizatorem ze strony poprzedniej dyrekcji teatru.

Jak powinno to się było wydarzyć?
Dyrektor Mieszkowski - gdy wiadomo było, że odejść będzie musiał - proponuje kandydata na swojego następcę lub kompetentni urzędnicy marszałkowskiego wydziału kultury znajdują odpowiednią osobę, która zadba o jakość artystyczną, ale też finanse instytucji. Nie przepróbowano bowiem wariantu być może idealnego w tym momencie biografii TP, czyli mianowania szefa naczelnego, który śmiałe (może nadto na te pieniądze) artystyczne ambicje Krzysztofa Mieszkowskiego zrównoważyłby trzeźwym, lecz nie tamującym rozwoju rachunkiem ekonomicznym. Przy ostrożnym naczelnym-ekonomiście może nie powstałyby niesamowite, historyczne DZIADY-CAŁOŚĆ. Albo WYCINKA, objeżdżająca świat, otwierająca najważniejszy na świecie teatralny festiwal w Avignon.

Cezary Morawski – mam wrażenie – nie docenił i nie docenia miejsca, w jakim przyszło mu szefować teatrowi. Ktoś, kto ostatnio prawie wyłącznie reżyseruje koncerty i farsy i/lub w nich gra, to postać z innej scenicznej bajki. Nie na tu i nie na teraz. Ale się nie wycofał z wyścigu po dyrektorską tekę, chciał być następcą Rotbauma, Krasowskiego, Skuszanki, Grzegorzewskiego, Wekslera, Miśkiewicza, wreszcie Mieszkowskiego. Bez papierów na to. Morawski to raczej nie artysta, lecz rzemieślnik, a jego dyrektorskie zachowania budzą wątpliwości. W kontaktach z prasą bez rzecznika wydaje się bezradny, z rzecznikiem – niepoważny, w zetknięciu z materią – protestującą publicznością, niepokornymi aktorami – słabo sobie radzi.

Teatr Polski we Wrocławiu przeżywa(ł) artystyczny rozkwit. Nie dziwią więc protesty aktorów, zadziwiają akcje publiczności. To – na światową skalę – sprawa bez precedensu, by ująć się tak mocnym głosem za (także ich) teatrem.

Morawski znalazł się dziś w trudnej sytuacji, w której brnie jak umie. Pewnie się trochę czuje jak w oblężonej twierdzy, skoro jednak nie posłuchał apeli środowiska (także koleżanek i kolegów po fachu), ma to, co ma. Gęstą atmosferę w teatrze i na widowni. Ale - dopóki piłka w grze - ciągle jakąś szansę. Niestety, mówi do protestujących widzów: jeśli nie chcecie planowanego spektaklu w reżyserii Janusza Wiśniewskiego, nie przychodźcie. Smutne. Nie da się zebrać wokół teatru publiczności o różnych poglądach estetycznych? Nie wierzę. Ludzie, ciągle i mimo wszystko, potrafią ze sobą rozmawiać o teatrze. Choć jest to coraz trudniejsze. Ktoś tę rękę do dialogu mógłby wyciągnąć, zaprosić np. Instytut Teatralny, może ESK obsadzić w roli mediatora. To jest Teatr Polski we Wrocławiu, Europejskiej Stolicy Kultury nie wolno milczeć, kiedy dzieją się rzeczy przełomowe.

A Janusz Wiśniewski? Akurat to nazwisko i ten reżyser to nie obciach. Nie jest Wiśniewski Krystianem Lupą, daleko mu do twórczego rozkwitu, ale i nie jest nazwiskiem z łapanki. Coś interesującego mogłoby teoretycznie ze spotkania takiego zespołu aktorskiego z takim reżyserem wyniknąć. I być może nawet tak by się zdarzyło, gdyby Cezary Morawski szedł po dyrektorską buławę przejrzyście, jasno oznajmiając, z kim realnie będzie współpracował. Do dziś (rozpoczyna się trzeci miesiąc pracy nowego szefa) nie wiadomo, kiedy odbędzie się pierwsza premiera. Sąsiedzka Opera Wrocławska (też wystartowała 1 września pod nową wodzą) już rozwiesiła plakaty, dokładnie znamy plan na cały sezon i nawet dalej. Mimo że Ewa Michnik nie zostawiła następcy Marcinowi Nałęcz-Niesiołowskiemu kontraktów.

Wiesław Cichy czy Wojciech Ziemiański byliby doskonałymi Chorymi z urojenia czy Horodniczymi, ale czy oni mieliby ochotę dziś nimi zostać choćby u Wiśniewskiego właśnie? Na teraz wiemy, że aktorzy odchodzą z teatru. Ewa Skibińska, Małgorzata Gorol, Marcin Pempuś, wcześniej Bartosz Porczyk. I tak dalej. Na nich się nie skończy z pewnością. Kim wypełni Morawski wyrwę? Osobami z aplikacji spływających na ulicę Zapolskiej? Gwiazd tam raczej nie znajdziemy, talenty – być może, tylko kto je oszlifuje? Wychodzi na to, że dyrektor Cezary Morawski gasi światło (sic!). Za chwilę - bez nowości - będą problemy z repertuarem.

Porozumienie czyli Dobro wykuwa się często w sporze-dialogu, w rozmowie, życzliwym wytykaniu błędów, wskazywaniu dróg poprawy, w kompromisie. To nie jest zgniłe słowo. Jeśli milczymy albo okopujemy się na swoich pozycjach, wiedzmy, że prędzej niż później to, co nierozwiązane lub rozwiązane arbitralnie, siłowo, wróci z mocą dużo większą.

Co więc można zrobić? Usiąść do stołu i rozmawiać. Wszyscy zainteresowani ze wszystkimi zainteresowanymi. Większość, mniejszość zespołu TP, urzędnicy, publiczność, komentatorzy. I miasto. I ESK. To jedna z tych wspólnych spraw, które trzeba rozwiązać nie siłą, nie obojętnością, nie grą na przeczekanie. Jestem przekonany, że rozmowa zawsze pomaga, oczyszcza, rozjaśnia i rozpędza chmury nie tylko nad wrocławską kulturą. Tylko czy rozmowa jest jeszcze możliwa?


Komentarze (7)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~JOL2017-01-12 16:10:27 z adresu IP: (176.221.xxx.xxx)
Trochę stronniczy ten artykuł. Ile można rozmawiać i dawać się tak poniewierać począwszy od wręczenia biletu powrotnego na przywitanie. I tak ma do nich świętą cierpliwość. Odwołane spektakle, odmowa przyjęcia ról w Mackbecie, ciągła nagonka, obrażanie i brak chociaż odrobiny dobrej woli. Z kim tu rozmawiać. Przecież ci aktorzy zachowują się jak jakaś sekta.
~Maris2016-11-05 01:11:20 z adresu IP: (159.203.xxx.xxx)
Nie działo się nic bo wybory za wyborami były. A potem się przestraszyli marszałkowscy że minister wycofa swoją dotację i klepneli Morawskiego. No i jest nowa rzeczywistość. Co za koszmar. W Europejskiej Stolicy Kultury upada kulturalny towar eksportowy numer jeden. Kogos tu pogielo.
~Mike 2016-11-04 18:06:17 z adresu IP: (176.113.xxx.xxx)
Morawski i kolesie którzy go powołali właśnie niszczą jeden z najlepszych teatrów w Polsce. Dla nich TP to tylko jeszcze jedna firma a nie miejsce gdzie najważniejsza jest sztuka. Mam nadzieję że nie zostanie to im zapomniane. Pozdrawiam wszystkich aktorów TP - jesteście Wielcy.
~rogudzy2016-11-04 16:04:24 z adresu IP: (82.196.xxx.xxx)
Rozpirzyli najlepszy teatr w Polsce. Słabo.
~Tede2016-11-04 15:48:35 z adresu IP: (138.68.xxx.xxx)
Jak jest dług i gorący temat na zarządzie to się odwołuje niegospodarnego dyrektora. Zgadzam się z autorem artykułu, ze urząd nie zrobił nic. Gadali i pisali, a dług rósł? Ładne zarządzanie. A potem urządzili konkurs na niby.
~mam wiedzę2016-11-04 18:39:36 z adresu IP: (81.190.xxx.xxx)
Za finanse instytucji kultury odpowiada li tylko DYREKTOR. Za długi instytucji kultury nie odpowiada ORGANIZATOR. Tak mówi Ustawa. To warto wiedzieć. Jak nie odpowiada Dyrektor organizatorowi to go odwołuje. I tu zabrakło decyzji. Ot co.
~mam wiedzę2016-11-04 14:50:46 z adresu IP: (81.190.xxx.xxx)
Panie Chojnowski!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Wystarczy trochę wykazać inicjatywy i dociekliwości aby dotrzeć do wszystkich pism do Dyrektora Mieszkowskiego, materiałów na Zarząd województwa, protokołów komisji sejmikowych które dotyczą złej kondycji finansowej Teatru Polskiego we Wrocławiu i jaki to był gorący temat. Czy naprawdę trzeba to tłumaczyć Panu Redaktorowi? Jeżeli Pan o tym nie wiedział, to tylko świadczy o małej wiedzy Pana Redaktora. Wątpię jednak w to. Sprawiał Pan wrażenie, że pan śledzi na bieżąco, szczególnie przez ostatnie lata, co się dzieje. Jak nie to wytłumaczę to Panu osobiście, przy pierwszym spotkaniu. Warto przyjrzeć się jednak, Szanowny Panie Redaktorze, dlaczego Pan Mieszkowski nie wystąpił o środki unijne na konieczne remonty w budynkach teatralnych. Kto zarządza obecnie KULTURĄ dolnośląską na poziomie Wydziału? ZMIANY!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Kim jest niszczyciel kultury na poziomie Zarządu Województwa? To są tematy a nie grillowanie nowego dyrektora. Mam nadzieje, że Pan spojrzy uczciwie na te tematy.