"To był jeden z najlepszych radiowców w naszym kraju"

Ewa Zając | Utworzono: 2018-02-13 15:13 | Zmodyfikowano: 2018-02-13 15:13
"To był jeden z najlepszych radiowców w naszym kraju" -

- To był jeden z najlepszych radiowców w naszym kraju - wspomina przyjaciel Jana Mazura - wrocławski muzyk Igor Pietraszewski:



Erudyta, znawca muzyki, świetny konferansjer, dziennikarz. Od 1967 roku współorganizował festiwal Jazz nad Odrą, później był szefem Wrocławskiego Oddziału Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego i kierował klubem Rura. W 1990 roku trafił do Radia Wrocław, gdzie szybko stał się ulubieńcem słuchaczy.
Pod stylem dystyngowanego, eleganckiego pana kryła się niezwykle barwna osobowość - wspominają przyjaciele. Poza muzyką jego pasją były góry. -Miał finezyjne poczucie humoru, ale też cechowała go bezkompromisowość, twarde trzymanie się zasad - mówi Piotr Kowalczuk, dziś korespondent Polskiego Radia w Rzymie:

Jan Mazur zmarł 13 lutego w 2008 roku. Miał 61 lat. Został pochowany na Cmentarzu Grabiszyńskim we Wrocławiu.

W reportażu Jana Mazura wspominają przyjaciele i współpracownicy: Piotr Kowalczuk (dziennikarz), Igor Pietraszewski (muzyk, organizator koncertów), Paweł Harkawy, Zbigniew Lewandowski (perkusista jazzowy), Wojciech Żurad (dziennikarz), Wojciech Chwiołka (realizator) i Piotr Baron.

POSŁUCHAJ:

Reklama

Komentarze (4)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Tadeusz Zielichowski z NY2019-08-10 20:44:17 z adresu IP: (192.241.xxx.xxx)
Miałem okazję znać Jasiołka ze studiów polonistycznych. Rok albo dwa mieszkaliśmy w tym samym akademiku na ul. Pocztowej. Był wysoki, szczupły, rzeczywiście mówił dobrą polszczyzną, którą artykułował wspaniałym głosem - silnym i czystym. To było na początku lat 70-tych. Zdaje mi się, że on też pisywał o jazzie, ale gdzie publikował...Miał też krótki epizod na "wygnaniu" w Lubinie gdyż we Wrocławiu zdaje się nie miał własnego mieszkania. Nie jestem pewien czy wiadomo mi było o jego pasjach jazzowych, ale skoro we Wrocławiu był Jazz nad Odrą...Gdyby żył, może stać go byłoby na wycieczkę do Nowego Jorku, gdzie na Woodlawn Cemetery zadumał by się przy grobie Milesa Daviesa i Duke Ellingtona i mógłby pójść w ostatni weekend sierpnia na Charlie Parker Jazz Festival w Tompkins Square Park i w Marcus Garvey Park. Pamiętam Jasiołka doskonale i tak zostanie - Tadeusz Zielichowski, Nowy Jork
~Andrzej Patlewicz2018-02-21 16:45:13 z adresu IP: (176.114.xxx.xxx)
To właśnie p. Jan zaprosił mnie do Radia Wrocław ( patrz: zdjęcie powyżej ) dając mi godzinę na prezentację jazzu, którym interesowałem się już od szkoły średniej a potem na studiach. Już na studiach zajmowałem się dziennikarstwem muzycznym prowadząc audycje w Rozgłośni Harcerskiej w Warszawie przy ul. Konopnickiej 6.a także współpracując z popularną Trójka PR. Kiedy poznałem p. Jana osobiście prezentowałem już JAZZ'owe audycje m.in. "Blaski i Cienie Muzyki Jazzowej" czy " Jazz na Wesoło" w Radiu Jelenia Góra do którego to radia zaglądał bardzo często będąc właśnie w Karkonoszach p. Jan Mazur. Przy dobrej gorącej herbacie rozmawialiśmy oczywiście o jazzie i Jego ulubionych band liderach: Duke Ellington, Count Basie, Stan Kenton. Nie mogło zabraknąć Milesa Davisa, którego w ostatnim czasie sporo prezentował na antenie zwłaszcza te starsze nagrania.Mogę śmiało powiedzieć iż w pewien sposób stałem się kontynuatorem tego jazzowego pasma w Radiu Wrocław po niespodziewanej śmierci p. Jana. Niedzielne jazzowe pasmo w Radiu Wrocław to święto wszystkich entuzjastów jazzu. Już od 11 marca będę miał ponowną ogromną przyjemność spotykać się z Państwem prezentując JAZZ wysokich lotów i od czasu do czasu wspominając p. Jana od którego wiele się nauczyłem w kwestii kuchni radiowej.
~Andre2018-02-13 20:26:16 z adresu IP: (37.47.xxx.xxx)
Zgadzam się to było nasze radio na obecna chwile jest to radio komercyjne nie mające nic wspólnego z dobra muzyka i kulturą taka jest prawda
~Katarzyna2018-01-04 23:46:11 z adresu IP: (83.30.xxx.xxx)
Bardzo ciepłe i ciekawe wspomnienie wielkiej osobowości Jana Mazura. Tym bardziej szkoda, że zabrakło w reportażu choćby kilku słów od najbliższej rodziny- córki i wnuków.