Bloki Tomczaka na wagę zwycięstwa

BT, mat. prasowe | Utworzono: 2020-12-23 21:12 | Zmodyfikowano: 2020-12-23 23:14

W składzie na to spotkanie zabrakło lekko kontuzjowanego Ivana Ramljaka, znalazł się w niej natomiast Kacper Marchewka. W pierwszej piątce czekała nas mała niespodzianka – obok Strahinji Jovanovicia, Kyle’a Gibsona, Aleksandra Dziewy i Akosa Kellera pojawił się Jan Wójcik.

Obie drużyny rozpoczęły mecz od wysokiego tempa i dużej intensywności, co skutkowały stratami po obu stronach parkietu. Co ciekawe, pierwszych 5 z 7 oczek Śląska zdobył po wsadach do kosza i rzucie osobistym właśnie Wójcik, który niestety dosyć szybko złapał też 2 przewinienia. Po trójkach Kyle’a Gibsona (do tego 4 asysty już w 1Q) i Aleksandra Dziewy WKS prowadził 13:11. W ekipie Spójni punktował głównie skuteczny zza łuku Nick Faust, dzięki któremu goście odskoczyli do stanu 12:18. Dobre wejście z ławki zapewnił po raz kolejny Mateusz Szlachetka (akcja z faulem, trójka pod presją czasu), z dystansu trafili Kacper Młynarski i Elijah Stewart – po 10 minutach przyjezdni prowadzili 26:23.

Drugą ćwiartkę WKS rozpoczął bardzo źle – od 3 fauli w ciągu pierwszych 18 sekund kwarty. Po przechwycie i wsadzie Fausta było już 30:23 dla Spójni i o pierwszy czas poprosił Oliver Vidin. Po przerwie dwie trójki w dwóch kolejnych akcjach trafił Gibson. Po akcji 2+1 Mateusza Kostrzewskiego Spójnia prowadziła najwyżej w meczu (44:34) i do przerwy niemal utrzymała to prowadzenie – 47:39, bo swoje cegiełki w postaci trafionych trójek dołożył też Kacper Młynarski.

Po zmianie stron gospodarze zaczęli grać z większą energią – akcję z faulem skończył Akos Keller, aktywna obrona „Munji” wymusiła stratę Tomasza Śniega. Spójnia jednak nie odpuszczała. Podopieczni Macieja Raczyńskiego grali bardzo skutecznie, szybko rozgrywając piłkę i bezbłędnie wykorzystując każdą szczelinę, którą w obronie zostawiali im Trójkolorowi. Przebudził się Baylee Steele – po jego rzutach z półdystansu Spójnia prowadziła 62:51, a o czas ponownie poprosił trener Vidin. Po przerwie na żądanie obraz gry zbytnio się nie zmienił – goście nadal trafiali trudne rzuty ale z pozycji skrojonych pod specyfikę ich konkretnych graczy. Przed decydującą częścią gry Śląskowi udało się jednak nieco zmniejszyć deficyt – 61:67.

Czwartą kwartę wrocławianie zaczęli od 4 oczek z rzędu w wykonaniu Dziewy, zablokowany został Raymond Cowels. Natychmiast o czas poprosił Maciej Raczyński. W kolejnych minutach WKS dogonił rywali – po trójce Stewarta było już tylko 68:69. Potem przyjezdni znów odskoczyli. W trudnych momentach udawało im się wymuszać faule wrocławian i ciułać cenne oczka przewagi. Przy stanie 68:76 na niecałe 5 minut przed końcem o przerwę poprosił Oliver Vidin. Po czasie bardzo ożywił się Stewart – Amerykanin celnie rzucał zza łuku i wnosił dużo energii do ataku, momentami ciągnąc naszą drużynę niemal w pojedynkę. Mimo to na 42 sekundy przed końcem było 77:83. Po drugiej przerwie na żądanie dla serbskiego szkoleniowca pierwszy z kluczowych w tym spotkaniu rzutów trafił Jovanović. Po jego trójce na zegarze pozostało dość czasu na dwa posiadania, a w kolejnej akcji Steele spudłował z dosyć dobrej pozycji. Wszystko było po stronie Śląska – po dobrym rozegraniu na czystej pozycji ponownie znalazł się „Stew” i choć nie trafił, to dał się sfaulować Nickowi Faustowi, który opuścił parkiet za piąte przewinienie. Elijah trafił wszystkie trzy rzuty wolne i doprowadził do remisu 83:83. O czas ponownie poprosił Maciej Raczyński, a po nim w kluczowej akcji piłkę miał Tomasz Śnieg. Rozgrywający wymusił przekazanie na niespodziewanie znajdującego się na parkiecie w najważniejszych minutach Szymona Tomczaka, ale nieco się wygonił, przez co pod presją czasu nie pozostało mu nic innego niż rzucać. Młody środkowy Śląska ustał jednak na nogach, cierpliwie wyczekał bardziej doświadczonego rywala i zdołał zablokować jego rzut! Czekała nas dogrywka.

W dodatkowych pięciu minutach Śląskowi udało się odskoczyć na 4 oczka (90:86) po trójce Dziewy i punktach Jovanovicia oraz Tomczaka. Goście szybko jednak dogonili wynik za sprawą Steele’a. Na minutę przed końcem bardzo trudny rzut po pełnym kontaktu ataku na kosz trafił z faulem Śnieg i Spójnia prowadzila 94:92. Po przerwie dla Vidina i dobrym rozegraniu faul wywalczył Tomczak, po czym wykorzystał jeden rzut wolny. W kolejnej akcji trójkę przestrzelił Steele, a na zegarze pozostało 27 sekund. Ponownie wszystko było w rękach Śląska. Akcję izolacyjną kończyć miał Dziewa, który tym razem jednak spudłował, ale w walce o deskę ponownie wykazał się Tomczak, który zebrał piłkę w gąszczu rąk i akrobatycznie, wypadając na aut, wyrzucił ją daleko w tył do Kyle’a Gibsona. Ten pod presją czasu nabrał na pompkę Raymonda Cowelsa i trafił kluczowy rzut z półdystansu! Prowadziliśmy 95:94, przerwę na żądanie natychmiast wzięli goście, a na zegarze pozostało 5 sekund. W decydującej akcji po raz kolejny główną postacią był Szymon Tomczak – „Świeży” świetnie rozczytał rozegranie rywali i zablokował rzucającego za trzy na zwycięstwo Baylee’go Steele’a!

Śląsk Wrocław – PGE Spójnia Stargard 95:94 (23:26, 16:21, 22:20, 22:16 – 12:11)

Punkty Śląsk: Aleksander Dziewa 19, Elijah Stewart 19, Kyle Gibson 18, Strahinja Jovanovic 15, Mateusz Szlachetka 7, Michał Gabiński 5, Jan Wójcik 5, Akos Keller 4, Szymon Tomczak 3, Jakub Musiał 0;

Punkty Spójnia: Mateusz Kostrzewski 24, Baylee Steele 23, Nick Faust 15, Tomasz Śnieg 15, Kacper Młynarski 11, Raymond Cowels Iii 6, Omari Gudul 0, Szymon Walczak 0.


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.