Szalona pogoń i wygrana Śląska po dogrywce

Bartosz Tomczak | Utworzono: 2015-04-10 21:30 | Zmodyfikowano: 2015-04-10 21:33

Gracze Emila Rajkovica dali się zdominować gościom, a konkretnie Mylesowi McKayowi. To po jego trójce w połowie pierwszej kwarty Śląsk przegrywał 7:14. Było to pierwsze trafienie Amerykanina w tej kwarcie. Na dzień dobry McKay miał skuteczność 3/4 zza łuku i w inauguracyjnej odsłonie zdobył 11 punktów. Miało to swoje odzwierciedlenie w wyniku, bo nie mający na niego odpowiedzi gospodarze przegrywali 14:24.

W drugiej kwarcie sytuacja gospodarzy była jeszcze gorsza. W końcówce pierwszej połowy wrocławianie tracili do rywali 18 punktów. Wynik do przerwy - 33:47 - nie napawał optymizmem.

Śląsk jednak już nie raz pokazał, że po powrocie z szatni potrafi wychodzić z niemal każdej opresji. Początek trzeciej kwarty mógł jednak załamać nawet największych optymistów. Trzy celne rzuty Pawła Zmarlaka za dwa i trójka od mającego już 19 punktów Mylesa McKaya, sprawiły że gospodarze na sześć i pół minuty przed końcem trzeciej kwarty przegrywali 33:56. To co działo się potem jeszcze na długo będzie się pamiętać we Wrocławiu. Śląsk podjął walkę. Zawodnicy Emila Rajkovica przeprowadzili serię 16:0. Najlepiej wyglądali w tym czasie Vuk Radivojević i Roderick Trice, ale punkty zdobywało jeszcze więcej zawodników. Kiedy za trzy trafił Łukasz Wiśniewski, gospodarze przegrywali 49:56 na nieco ponad dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty. Po tej części meczu ostatecznie różnica wynosiła dwanaście punktów. Wrocławianie byli słabsi 54:66.

Niesieni dopingiem koszykarze Śląska w czwartej kwarcie rozbili MKS, choć jeszcze po trójce Browna gospodarze przegrywali 68:77 na cztery i pół minuty przed końcem. Potem zaczął się koncert wrocławian. Wystarczyły dwie minuty i po rzucie Łukasza Wiśniewskiego było zaledwie 76:77. Serię gospodarzy przerwał McKay, ale w odpowiedzi za dwa trafił także Radivojević. Na prowadzenie udało się wyjść na 42 sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry. Radivojević podał do Wiśniewskiego, a ten celną trójką dał gospodarzom korzystny wynik 81:80! To jeszcze nie był koniec emocji. Skończyło się wojną nerwów na linii i remisem 83:83, choć jeszcze w ostatniej akcji najpierw Denis Ikovlev za trzy, a potem Roderick Trice mogli wygrać mecz dla Śląska.

W dogrywce gospodarze nie zmarnowali swojej wielkiej chwili. Śląsk zaczął kapitalnie. Na rzut Tricea odpowiedział co prawda McKay, ale potem siedem punktów zdobyli wrocławianie, a MKS zaledwie jeden. Po szóstej w meczu asyście Radivojevicia za trzy trafił Jakbu Dłoniak i na trzy minuty przed końcem dodatkowego czasu gry, było 92:86 dla Śląska. Potem przez półtorej minuty żadna z drużyn nie mogła trafić do kosza. Kiedy tę niemoc przerwał Denis Ikovlev jasnym było, że gospodarze tego meczu już nie przegrają. Śląsk ostatecznie wygrał z MKS Dąbrowa Górnicza 96:92.

Śląsk Wrocław - MKS Dąbrowa Górnicza 96:92 (14:24, 19:23, 21:29, 29:17, 13:9)

Punkty dla Śląska: Dłoniak 23, Trice 21 (10 zbiórek), Wiśniewski 16, Radivojević 15, Mladenović 8, Ikovlev 7, Gabiński 2, Tomaszek 2, Kinnard 2

Punkty dla MKS: McKay 26, Pepper 19, Weaver 16 (10 zbiórek), Zmarlak 9, Szymański 8, Piechowicz 7, Brown 7

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.