Nie żyje Witold Pyrkosz [ARCHIWALNE NAGRANIA]

Justyna Kościelna | Utworzono: 2017-04-22 14:30 | Zmodyfikowano: 2017-04-22 14:58

Aktor kochał Wrocław, co często podkreślał w wywiadach. Nic dziwnego - spędził tu kilka pięknych lat. Można go było spotkać w Teatrze Polskim (1964–1969) i Wytwórni Filmów Fabularnych, był też jednym z filarów "Dreptaka" - słynnego kabaretu stworzonego przez Andrzeja Waligórskiego.

- Gram tatę Dreptaka. Nie ma co ukrywać - ze względu na wiek, jestem po prostu najstarszy, tak mnie obsadzili i już zostało - żartował w rozmowie z reporterem Polskiego Radia Wrocław Maksymilianem Kubicą w 1971 roku. 

POSŁUCHAJCIE NAGRANIA:


fot. screen z YT

Do Wrocławia - miasta, który za sprawą Grotowskiego i Tomaszewskiego stawało się najważniejszym ośrodkiem teatralnym w Polsce, Pyrkosz - absolwent krakowskiej PWST - trafił w latach 60. za sprawą Marii Straszewskiej, dyrektor Teatru Polskiego. Skusiła go niezłą pensją i lokum - początkowo w hotelu Polonia, później - we własnym M przy Żelaznej. Co prawda ze ślepą kuchnią, na 8. piętrze i z wciąż psującą się windą, ale Pyrkoszowie, świeżo po ślubie, bardzo sobie je chwalili. Schody - dosłownie i w przenośni - zaczęły się, gdy na świat przyszła córka Kasia i trzeba było znosić wózek. Wtedy młode małżeństwo przeniosło się do kamienicy na tyłach Polskiego. 

Wrocław objawił się aktorowi jako towarzyskie, "młode" miasto. Po latach, w wywiadzie rzece, którego w 2009 roku udzielił Izie Komendołowicz i Annie Grużewskiej (Wydawnictwo Literackie), tak wspomniał wizyty z bratem Jerzym w "Klubie Dziennikarza": "Często się spotykaliśmy i umawialiśmy na wódeczkę. Kiedy pojawialiśmy się, mówiono: "Dzisiaj będzie padać, bo Pyrkosze nisko latają", co znaczyło, że dojdzie do jakiejś afery. Mieliśmy taką zasadę, że zaraz po przyjściu do knajpy ustalaliśmy, która kobieta na sali jest najbrzydsza, i obiecywaliśmy sobie, że kiedy zacznie się nam podobać, to będzie znak, że już pora iść do domu". 

Pyrkosz grał u najlepszych - angażowali go Wajda, Zanussi, Munk, Has. Poczucie humoru i dystans do życia, siebie, swojej kariery - tym zawsze kupował widzów i dziennikarzy. A miał się od czego dystansować - wystąpił w kilkudziesięciu produkcjach. Niektóre - jak "Czterej Pancerni", "Alternatywy 4" czy "Janosik" już dawno trafiły na półkę pt. "kultowe".


Komentarze (1)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Piotr2017-04-22 18:31:32 z adresu IP: (37.47.xxx.xxx)
Pamiętam z dawnych lat Pana Witolda, gdy przyjechał do Nowej Rudy, małego miasta na Dolnym Śląsku. Taki serdeczny, autentyczny i szczery. Wielka strata.