Muzyczne Archiwum RWK: Budgie „In For The Kill”

Michał Kwiatkowski | Utworzono: 2019-11-08 15:00 | Zmodyfikowano: 2019-11-08 15:00

„(...) Budgie? Powalili mnie natychmiast! Prędkością i siłą muzyki, ale bez zaniedbywania melodii... Do tej pory nie słyszałem niczego podobnego”.

Dave Mustaine


Lider Megadeth, Kim Thayil czy Jerry Cantrell nie wahają się mówić o wielkiej roli jaką walijskie trio odegrało w rozwoju ciężkiego grania. Judas Priest, Thin Lizzy, Van Halen, Metallica - muzycy tych formacji w różnym stopniu czerpali z dorobku Budgie. Grupa ta jednak (poza gronem słuchaczy Programu Trzeciego i teksańskich stacji rockowych) nigdy nie osiągnęła znaczącego statusu.


Opowiemy dziś dlaczego i czy słusznie tak się stało? A czas ku termu jest o tyle sprzyjający, że 8 listopada 1973 r. miał miejsce ostatni koncert zespołu w jego oryginalnym składzie. Dzień później w ramach Budgie zadebiutował nowy muzyk. Burke Shelley i Tony Bourge zwerbowali perkusistę Pete'a Boota, który pomógł nie tylko w wypełnieniu zobowiązań koncertowych grupy ale i rejestracji nowego album.


Muzyczne Archiwum Radia Wrocław Kultura, w każdy piątek od 20.00 do 21.00


In For The Kill” w historii zespołu jest płytą na wskroś ważną. Pierwszą i jedyną nagraną w takim składzie osobowym. Albumem, który będąc pozbawionym specjalnej promocji, niespodziewanie dla samych muzyków uplasował się na najwyższym dla Budgie, 29. miejscu brytyjskiej listy przebojów. W końcu charakterystyczna papużka falista, znana z okładek wcześniejszych i kolejnych płyt, tutaj ustąpiła miejsca sokołowi wędrownemu. Taka też miała być ta muzyka - bezpośrednia, ciężka i drapieżna - zgodnie z tytułem, niepowstrzymanie prąca naprzód.


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.