Jak toast, to czym? Zaglądamy wam do kieliszków

Tomasz Sikora | Utworzono: 2014-11-21 10:36 | Zmodyfikowano: 2014-11-22 17:28
Jak toast, to czym? Zaglądamy wam do kieliszków - fot.  Vincent de Groot (Wikimedia Commons)
fot. Vincent de Groot (Wikimedia Commons)

Gdy Wrocław był Breslau, pito tu olbrzymie ilości piwa - na ogół pszenicznego, białego - nie bez powodu Piwnica Świdnica jest uznawana za najstarszy działający na świecie bez przerwy wyszynk. Po wojnie zresztą słabość do piwa z Breslau nie zniknęła - w dawnych niemieckich browarach - a tych w latach 20. było aż 9, produkujących łącznie 60 rodzajów piwa, zainstalowali się piwowarzy ze Lwowa. Wrocławskie piwo - mimo gospodarki niedoborów PRL-u zdobywało nagrody w całej Europie - co zresztą zaznaczano sumiennie na etykiecie piwa grafikami medali.

CZYTAJ WIĘCEJ: Na książki 9 zł, na jedzenie - 1000. Tyle wydają wrocławianie

Dziś po tej chmielowo-pszenicznej historii nie zostało prawie nic. Słynne wrocławskie piwo powstaje pod Poznaniem i w smaku dawnemu nawet się nie kłania. Owszem, istnieją małe wrocławskie wytwórnie, ale to raczej manufaktury niż przedsiębiorstwa. Nic dziwnego zatem, że wrocławianie piją dwa razy więcej whisky niż sąsiedzi zarówno z Wielkopolski, jak i z Czech czy Niemiec. Tam wszędzie króluje piwo.

Obecnie spożywamy ok. 0,6 litra whisky na osobę. Wynika to ponoć z faktu, że wielu wrocławian niczym Jaś Wędrowniczek, wylądowało na Wyspach Brytyjskich i przejęło tamtejsze zwyczaje.

Ale wzrasta też ilość pitego wina. Średnio wrocławska rodzina na czerwone, białe lub różowe wydaje rocznie 290 złotych, odkorkowując w tym czasie 16 butelek i opróżniając je do dna. By nie brzmiało tak groźnie - na głowę wypada 5,5 litra, podczas gdy nawet piwolubni Czesi po sąsiedzku wypijają rocznie 21 litrów wina.

ZOBACZ TEŻ: Skąd jesteś, Wrocławiu? Słów kilka o nazwie miasta

Może problemem jest cena? Za wino, które w Niemczech kosztuje 2 euro, czyli 8 złotych, we Wrocławiu zapłacić trzeba dwa razy tyle. Na koniec - co z cydrem? To mógłby być nowym trunkiem eksportowym Wrocławia - w końcu sadów jabłkowych na Wzgórzach Trzebnickich mnóstwo. A jednak jabłkowe wino z bąbelkami jakoś nam nie leży. W 2013 r. średnio wypiliśmy go zaledwie pół szklaneczki.

Więcej pijemy we Wrocławiu miodu - choć też nie za dużo - ledwie "ku zdrowotności" - 3/4 szklanki rocznie, mimo kampanii promującej spożywanie polskiego miodu. Z tą "zdrowotnością" zresztą bywa różnie - we Wrocławiu mieszka około 18 tysięcy członków grup Anonimowych Alkoholików.

 

fot.  Jon Sullivan (Wikimedia Commons)

 

Reklama

Komentarze (2)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~sikora !!!2014-11-25 13:35:07 z adresu IP: (188.33.xxx.xxx)
Wam z MAŁEJ litery
~jacenty2014-11-22 21:20:35 z adresu IP: (78.9.xxx.xxx)
Łyski?! To coś myszami cuchnie! Miałem coś takiego w czerwonej metalowej puszce. A fe, a fe. Dobrze, że teść lubił (on lubi wszystkie procenty) i wypił. Dla mnie - tylko żołądkowa gorzka! Sama słodycz i procenty, czyli woltaż też, jak trzeba. Pić można z gwinta, z kieliszka do wina (tak piję), z naparstka i z tego, co tam kto ma pod ręką. Wino czerwone wytrawne, proszę bardzo, ale tylko z kufelkiem piwa.