Tylko 7 aparatów telefonicznych na... 100 Dolnoślązaków

Tomasz Sikora | Utworzono: 2015-04-06 08:42 | Zmodyfikowano: 2015-04-06 08:44
Tylko 7 aparatów telefonicznych na... 100 Dolnoślązaków - Kadr z filmu "Nic śmiesznego"
Kadr z filmu "Nic śmiesznego"

Telefony, telefony - ciągle dzwonią w mojej głowie. W radiowym archiwum dostępnym na tu.prw.pl znaleźliśmy raport w sprawie telefonów na Dolnym Śląsku i we Wrocławiu z lat 80. XX wieku. To dobry powód by sprawdzić jak zmienił się nasz świat w ciągu tych 30 lat.

Oto mamy 1986 rok - równo 29 lat temu. Wtedy mieliśmy w regionie 7 aparatów na 100 mieszkańców i jak donosili reporterzy Polskiego Radia wtedy w połowie lat 80. było to ostatnie miejsce w Europie. W sumie nie ma co się dziwić - jeśli w PRL takie luksusy jak sznurek do snopowiązałki i papier toaletowy były deficytowe, to wyższa technologia jak wynalazek pana Bella z końcówki XIX wieku był czymś niemal niedościgłym. Na dolnośląskiej wsi był 1 telefon na 150 osób.

Posłuchajcie:

To oznacza, że w co 3 dolnośląskiej wsi nie było żadnego telefonu - nawet takiego u sołtysa i pod pojęciem telekomunikacja rozumiano wysłanie umyślnego furmanką kilka kilometrów do sąsiedniej wsi. Wrocław wyglądał o niebo lepiej - mieliśmy pokaźne 9 aparatów na 100 mieszkańców. Średnio 1 na 3 klatki schodowe. Posiadanie telefonu oznaczało wizyty sąsiadów właściwie całą dobę. Jak już ktoś miał podłączenie to załatwiał sobie by mieć dwa aparaty - jeden w salonie i drugi w przedpokoju - ten służył głównie sąsiadom.

A tutaj czasy jeszcze bardziej odległe. Rok 1967:

Sonda

W jaki sposób składasz życzenia świąteczne?

Ta sonda już się zakończyła.
osobiście
11%
telefonicznie
11%
SMS-em
19%
mailem
0%
wysyłam kartkę pocztową
15%
nie składam wcale
45%

A jak jest dzisiaj? Obecnie właściwie każdy ma telefon komórkowy. Co więcej, wielu z nas posiada kilka kart SIM (np. służbową i prywatną). W końcu marca liczba abonentów i użytkowników telefonii komórkowej w regionie wyniosła 4 miliony 8 tys. użytkowników. A uwaga: dolnoślązaków jest 2 miliony 900 tysięcy. To oznacza, że średnio każdy z nas ma 2 telefony komórkowe.

To duże uogólnienie. Bo po pierwsze karta sim to nie tylko telefon, ale też np. bezprzewodowy internet. Ale też karta służy przewoźnikom do monitorowania pozycji samochodów. Poza tym operatorzy lubią się chwalić liczbą abonentów, więc niechętnie usuwają nieaktywne karty z systemu. Co drugi z nas ma telefon na kartę ok. 54% to użytkownicy pre-paid. Takich klientów jest coraz wiecej. Na 100 mieszkańców regionu w końcu marca przypadało 162 abonentów i użytkowników. Co roku mamy do czynienia z 10% wzrostem. Dziś na każdego Wrocławianina - dorosłego i dziecko, noworodka i starca - przypadają statystycznie prawie 3 komórki. Tylko w ciągu roku w kieszeniach i torebkach Polaków przybyło 4 mln numerów.

Ocenia się, że telefonia komórkowa nawet bardziej niż internet zmieniła naszą rzeczywistość. A co z telefonami stacjonarnymi? Te są w odwrocie po prawdziwym boomie, jaki nastąpił w latach 90. Po 2000 r. umożliwiono innym operatorom korzystanie z infrastruktury telekomunikacyjnej TP na zasadach Third-party Access.

Ten rynek uwolnił się tak bardzo, że dziś w regionie mamy aż 126 operatorów, dzięki którym możemy dzwonić "na kablu" lokalnie, międzystrefowo i międzynarodowo.

W 1986 było 9 telefonów stacjonarnych na 100 wrocławian. Jak jest dziś? Niewiele lepiej. Obecnie mamy we Wrocławiu 24 telefony na 100 mieszkańców. Były już 33 telefony stacjonarne w 2004 roku, ale od początku 21 wieku ta liczba spada. Po prostu mamy w kieszeniach komórki i kabla nie potrzebujemy.

Dzisiaj... dzisiaj życzenia składać można też w taki sposób:

Reklama

Komentarze (2)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Limciu2015-04-07 01:49:02 z adresu IP: (87.206.xxx.xxx)
Na Dolnym Śląsku nie było jeszcze tak źle. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych dzwoniłem z domu do ciotek w Holandii wykręcając jeden numer zaczynający się od 00 (tak jak teraz). A jak chciałem zadzwonić do dziewczyny z Mazur, z całkiem sporego miasta z zamkiem krzyżackim i mini zoo, to musiałem zamawiać połączenie i czekać kilkadziesiąt minut aż mnie połączą. W jej mieszkaniu aparat telefoniczny nie miał klawiatury ani nawet tarczy do wykręcania numeru. Miał za to korbkę z boku. Jak chciało się zadzwonić to trzeba było pokręcić, odzywała się pani telefonistka i ona łączyła. Czasami od razu, a czasami nie - wtedy oddzwaniała po kilku minutach. Urodziłem się pod koniec lat sześćdziesiątych, telefon w domu mieliśmy odkąd pamiętam (nie jestem z Wrocka), a taki sprzęt z korbką zobaczyłem pierwszy raz w życiu mając niemal 30 lat. Nie trzeba dodawać, że panie telefonistki z Tepsy były bardzo ciekawskie i to co podsłuchały w rozmowach szybko w miasteczku było przedmiotem plotek. Nie było mowy o jakiś intymnych zwierzeniach przez telefon. Przekazywało się tylko krótkie komunikaty. Koszt takich rozmów był sporo wyższy niż obecnie z komórki na drugi koniec Europy.
~baldwin2015-04-06 10:34:20 z adresu IP: (89.70.xxx.xxx)
fajnie sie to czyta. o czasach minionych i dzis.