Kolejna przegrana koszykarzy PGE Turowa w Eurolidze

Robert Skrzyński | Utworzono: 2014-11-13 22:30 | Zmodyfikowano: 2014-11-13 22:31

Początek spotkania był wyrównany a po dwóch minutach drużyna Miodraga Rajkovicia przegrywała tylko 4:5. Chwilę później po rzucie Mardy'ego Collinsa mistrzowie Polski prowadzili 6:5, ale błyskawicznie rzutami za trzy punkty odpowiedzieli David Moss i Joe Ragland. Na parkiecie pojawił się Damian Kulig i po jego koszu oraz trafieniu Collinsa mistrzowie Polski przegrywali tylko 10:11. Na cztery minuty przed końcem tej części meczu zespół z Mediolanu prowadził 13:10. Później gospodarze zagrali jeszcze lepiej w obronie i skutecznie w ataku i ostatecznie po pierwszej kwarcie prowadzili już 26:16.

Druga kwarta rozpoczęła się od punktów Collinsa i Kuliga i Turów przegrywał już tylko różnicą sześciu punktów. Pierwsze punkty dla drużyny z Mediolanu niemal po trzech minutach zdobył z rzutów wolnych Marshon Brooks. Odpowiedź Turowa była jednak znakomita. Za trzy punkty trafił Vlad Sorin Moldoveanu, dwa dołożył Damian Kulig i zespół Emporio Armani prowadził zaledwie 28:27. Mediolańczycy przez 6 minut tej części gry zdobyli zaledwie trzy punkty - wszystkie z rzutów wolnych. Na cztery minuty przed końcem po trafieniu Kuliga był remis 29:29. Po kolejnych sześćdziesięciu sekundach i trafieniu Moldoveanu mistrzowie Polski wreszcie objęli prowadzenie 33:31. Kolejne fragmenty meczu to akcje kosz za kosz. Ostatecznie po dwóch kwartach Turów przegrywał 38:40.

Trzecia kwarta rozpoczęła się od punktów Taylora, ale kolejnych osiem oczek zdobyli zawodnicy Emporio Armani i przy stanie 48:40 o czas poprosił trener Miodrag Rajković. Zespół z Mediolanu osiągnął dziesięć punktów przewagi a Turów na początku tej części gry był bardzo nieskuteczny. Grę mistrzów Polski próbował ożywić Chris Wright, ale natychmiast rzutem za trzy punkty odpowiedział Nicolo Melli. Na niespełna pięć minut przed końcem po przewinieniu niesportowym Filipa Dylewicza drużyna z Mediolanu prowadziła 57:44. Turów nieco odrobił straty. Na 90 sekund przed końcem zespół Emporio Armani prowadził 58:53 i o czas poprosił trener Luca Banchi. Niewiele to jednak pomogło. Koszykarze z Mediolanu nie trafiali rzutów za trzy punkty a kolejne oczka do dorobku Turowa dołożył Kulig. Ostatecznie na dziesięć minut przed końcem meczu było już tylko 58:57 dla mistrzów Włoch.

W czwartej kwarcie za trzy punkty trafił Brooks, chwilę później dwa punkty zdobył Samardo Samuels i było już 66:61 dla gospodarzy. Za chwilę Brooks ponownie oddał celny rzut zza linii 6,75. Drużynie Turowa zdecydowanie brakowało zbiórek pod własnym koszem, stąd też zespół z Mediolanu łatwo uzyskał przewagę. Gdy trafił znów za trzy Alessandro Gentile trener Rajković poprosił o czas. Na 5 minut przed końcem mistrzowie Polski przegrywali 62:72. Kolejne 1,5 minuty to pięć punktów zdobytych przez Emporio Armani. Mistrzowie Włoch nie wypuścili już szansy z rąk i ostatecznie wygrali to spotkanie aż 90:71.

- Mówiłem moim graczom, że kluczowe jest dobre wejście w mecz i energia w defensywie. Mieliśmy z tym nieco problemów, ale gdy w trzeciej kwarcie zaczęliśmy kontrolować tablicę bronioną, mecz był wyrównany. W czwartej kwarcie nie byliśmy jednak w stanie ustać rywalowi i zabrakło nam świeżości. Wiedzieliśmy o tym, że Armani nie odpuści, bo ma bardzo trudną sytuację i potrzebowali tego zwycięstwa – mówił po spotkaniu trener Miodrag Rajković.

- Musimy poprawić naszą grę na tablicy bronionej i w defensywie, bo gdy gramy w tych elementach słabo, mecze kończą się takimi wynikami jak ten z Armani – dodał Tony Taylor.

EA7 Emporio Armani Mediolan – PGE Turów Zgorzelec 90:71 (26:16, 14:22, 18:19, 32:14)

EA7 Emporio Armani: Ragland 20 (5), Brooks 10 (2), Gentile 19 (2), Melli 9 (1), Kleiza 1, James 0, Samuels 15, Moss 12 (2)

PGE Turów: Collins 10, Kulig 12, Karolak 0, Jaramaz 14 (1), Gospodarek 0, Dylewicz 0, Moldoveanu 8 (1), Nikolic 0, Taylor 15, Wright 12

 

Reklama

Komentarze (1)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~kibic2014-11-14 08:38:23 z adresu IP: (217.99.xxx.xxx)
Na co czekają w Zgorzelcu?! Należy pogonić trenera Rajkovica i marnych koszykarzy obcokrajowców, a zająć się w całym regionie szkoleniem młodzieży!