Piłkarze Śląska pokonani na boisku wicelidera

Piotr Pietraszek | Utworzono: 2015-04-25 21:35 | Zmodyfikowano: 2015-04-25 22:29

Wrocławianie do stolicy Wielkopolski udali się bez trzech kontuzjowanych piłkarzy - Dudu, Lukasa Droppy i Juana Calahorro. Miejsce Brazylijczyka na boku obrony zajął - podobnie jak w ostatnim meczu z Lechią Gdańsk - Krzysztof Ostrowski, a w środku pola wystąpili Tomasz Hołota i Krzysztof Danielewicz.
Lech musiał sobie radzić bez wykartkowanych Darko Jevticia i Zaura Sadajewa.

Spotkanie przy Bułgarskiej rozpoczęło się od mocnego uderzenia Śląska. Nie upłynęły 3 minuty, a podopieczni Tadeusza Pawłowskiego stworzyli sobie dwie dogodne sytuacje. Najpierw po zbyt krótkim wybiciu piłki przez obrońców Lecha zza pola karnego mocno uderzył Robert Pich, ale Maciej Gostomski zdołał jednak wybić piłkę na rzut rożny. Chwilę później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego niecelnie głową uderzał Flavio Paixao. Gwoli ścisłości pierwszą groźną okazję miał Lech, ale sprokurowali ją sami piłkarze Śląska. Poznaniacy nie potrafili jednak wykorzystać błędu Mariusza Pawelca.

Gospodarze z początkowego naporu Śląska otrząsnęli się po 20 minutach. W 28 minucie piłkę pod nogi Gergo Lovrencsicsa wypiąstkował Pawełek. Pomocnik Lecha natychmiast strzelił lecz pomylił się o kilkadziesiąt centymetrów.

Im bliżej końca pierwszej odsłony, tym emocji w Poznaniu było mniej. Gospodarze próbowali szczęścia z dystansu, ale ich próby w bezpiecznej odległości mijały wrocławską bramkę. A ponieważ gości także nie potrafili już zagrozić poważniej Gostomskiemu - strzał Picha z 2. minuty okazał się jedynym oddanym w światło bramki w całej pierwszej połowie.

Po zmianie stron z impetem natarli gospodarze. Śląsk został zepchnięty do rozpaczliwej momentami obrony. W 55. minucie gości uratował Krzysztof Ostrowski wybijając piłkę sprzed linii bramkowej po uderzenie bardzo dobrze grającego Szymona Pawłowskiego. 60 sekund później Śląsk już nie miał tyle szczęścia. Barry Douglas dośrodkował z lewej strony boiska, piłkę z bliska wepchnął do siatki Kasper Hamalainen. Gol uskrzydlił zespół Kolejorza. Na bramkę Śląska raz za razem sunęły groźne ataki. Głównie lewą stroną, gdzie z rywalami nie radził sobie Paweł Zieliński. Motorem napędowym poczynań Lecha był Szymon Pawłowski, który świetnie rozgrywał i dogrywał, a także często strzelał na bramkę gości. To, że nie padały kolejne gole dla zespołu Maciej Skorży, wrocławianie zawdzięczają swojemu bramkarzowi. Mariusz Pawełek obronił groźne strzały Hamalainena, Pawłowskiego i Kownackiego oraz wyszedł zwycięsko z pojedynku z Lovrencsicsem.

W 83 minucie bramkarz Śląska musiał jednak po raz kolejny skapitulować. Po dośrodkowaniu Barry'ego Douglas z rzutu wolnego, lot piłki głową zmienił Paulus Arajuuri i Lech prowadził już 2:0.
Śląsk po przerwie praktycznie nie istniał w ofensywie. Zespół Tadeusza Pawłowskiego tylko raz poważniej zagroził bramce rywali. W 69. minucie  Mateusz Machaj z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę. 20 minut dobrej gry wrocławian nie wystarczyło na zespół wicelidera. Tylko jeden celny strzał Śląska przez całe spotkanie sprawił, że wynik 0:2 można uznać za najniższy wymiar kary.

Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2:0 (0:0)
Bramki: Kasper Hamalainen 56, Paulus Arajuuri 83.

Lech: Gostomski - Kędziora, Arajuuri, Kamiński, Douglas - Trałka, Linetty - Lovrencsics (72 Formella), Hamalainen (90 Zulciak), Pawłowski (87 keita) - Kownacki

Śląsk: Pawełek - Zieliński, Celeban, Pawelec, Ostrowski - Danielewicz (72 Hateley), Hołota - F. Paixao, M. Machaj (84 Dankowski), Pich (73 Lacny) - M. Paixao.

 

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.