Emocje do ostatniej akcji. Śląsk przegrał z Arką [POSŁUCHAJ]

Bartosz Tomczak | Utworzono: 2019-10-19 16:38 | Zmodyfikowano: 2019-10-19 16:39

Posłuchaj pomeczowych rozmów z Maciejem Wojciechowskim (Śląsk Wrocław) i Krzysztofem Szubargą (Asseco Arka Gdynia):


Goście wyszli na prowadzenie po 96 sekundach i nie oddali go do końca kwarty. Świetny początek miał duet Josh Bostic - Leyton Hammonds. Ta dwójka prowadziła ze Śląskiem 10:6 po nieco ponad dwóch minutach, po równo dzieląc między siebie dorobek punktowy. Jeśli gospodarze coś robili dobrze w pierwszej kwarcie to kiedy przyspieszali i decydowali się na indywidualne akcje. Przed upływem 5 minuty wymusili na rywalach cztery przewinienia. Niestety do końca kwarty nie złapali już przeciwnika na żadnym. Na 2 minuty przed upływem pierwszej części WKS był gorszy 14:26. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Devoe Joseph trafiając dwie trójki w tym jedną z ręką na twarzy tuż przed upływem 24 sekund. Serię 8:0 dopełnił jeszcze Michał Gabiński i gospodarze złapali kontakt (22:26). Gwiazdą inauguracyjnej odsłony był jednak Josh Bostic. Lider Arki trafił wszystkie 4 rzuty z gry w tym trzy za trzy i miał już 12 punktów, a jego zespół prowadził 27:22.

Śląsk był jednak na fali. Drugą kwartę zaczął od serii 9:4. Dynamiczne wejścia pod kosz Macieja Wojciechowskiego dały kontakt. Trójka po indywidualnej akcji Kamila Łączyńskiego remis, a udana obrana, podanie przez cały parkiet i wsad Torina Dorna - prowadzenie 31:29 po nieco ponad 3 minutach tej odsłony. Trener Przemysław Frasunkiewicz wziął czas, ale trudno żeby było inaczej jeśli jego zawodnicy pięciokrotnie tracili piłkę w ataku. Arka nie tylko miała problem z kontrolą akcji, ale także pudłowała na potęgę. W Śląsku za to za trzy trafiali Aleksander Dziewa i Kamil Łączyński. Na 4 minuty przed przerwą było 37:31. Fatalną passę gości - 6 minut bez celnego rzutu z gry - przerwał dopiero Josh Bostic dwukrotnie trafiając zza łuku (39:38). Tak jak Śląsk zaczął fantastycznie, tak źle skończył. Na dwie minuty przed końcem gospodarze oddali prowadzenie, a po serii 8:15 w końcówce - którą podreperował Wojciechowski kończąc kontrę tuż przed syreną - schodzili do szatni z wynikiem 45:46.

W drugą połowę WKS wszedł serią 5:0 po trójce i wsadzie w kontrze Wojciechowskiego (50:46). Jeszcze lepiej zaczął Łączyński - dwa przechwyty, dwie asysty i celna długa dwójka dały gospodarzom prowadzenie 56:50 po czterech minutach. Kolejną mini-serię - trójka i dwa punkty spod kosza - zanotował Aleksander Dziewa. I pewnie gdyby nie Josh Bostic, to Śląsk odjechałby Arce. Zamiast tego na 2 minuty przed końcem był remis 61:61, a lider Arki miał w tej kwarcie 9 z 20 punktów swojej drużyny. Ostatnie akcje należały jednak do gospodarzy. Dwie trójki trafił Wojciechowski, a pierwsze udane wejście pod kosz zanotował Clayton Custer i WKS prowadził 69:66.

Czwarta kwarta trzymała w napięciu. Śląsk nadal grał twardą obronę i przez trzy pierwsze minuty wymusił na rywalach trzy starty. Wynik był jednak remisowy 72:72 na sześć minut przed końcem. Gospodarze tak jak w pierwszej kwarcie tak i teraz szybko wymuszali przewinienia - pięć po 4 minutach. Po jednym z nich przez całą Orbitę niósł się jeden wielki gwizd, a trener Andrzej Adamek puścił soczystą wiązankę. Powód? Maciej Wojciechowski trafił w w ekwilibrystyczny sposób z półdystansu, ale sędziowie odgwizdali tylko faul, a nie akcję dwa plus jeden. Efekt? 1:1 w punktach - Arka trafiła po faulu niesportowym trenera, a Wojciechowski wykorzystał tylko jeden wolny. Na 5 minut przed końcem Śląsk przegrywał 74:76. Wojciechowski odgryzł się sędziom i rywalom na 3 minuty przed końcem trafiając pewnie w izolacji za trzy na 77:77. Wtedy do gry przyszedł lider Arki. Josh Bostic najpierw urwał się dobrze kryjącym go gospodarzom, a Aleksander Dziewa nie był w stanie już zablokować go pod obręczą. W kolejnej akcji Bostic znów skupił na sobie całą defensywę, ale tym razem oddał do Devonte Upsona i na 1,5 minuty przed końcem Śląsk przegrywał 77:81.

Końcówka była fantastyczna dla postronnego kibica. Celna trójka Gabińskiego przywróciła nadzieje gospodarzom (80:81), ale potem potężny wsad Upsona nieco podciął skrzydła (80:83). Na 18 sekund przed końcem Śląsk grał akcję pod Devonte Josepha, ale ten spudłował za trzy. Niespodziewanie zbiórkę w ataku zanotował jednak Kamil Łączyński i od razu celnie dobił z faulem! Za chwilę trafił z linii rzutu wolnych i był remis 83:83. Ostatnia akcja należała do Arki. Śląsk powinien faulować, bo miał jedno przewinienie do wykorzystania. Faktycznie to zrobił, ale… dopiero na koniec akcji kiedy Krzysztof Szubarga znalazł pod obręczą Upsona, a ten wsadził piłkę do kosza. Wolnego Upson juz nie dorzucił, ale na zegarze została mniej niż sekunda więc ciężko było nawet zebrać piłkę.

Śląsk Wrocław - Asseco Arka Gdynia 83:85 (22:27, 23:19, 24:20, 14:19)

Punkty dla Śląska: Mathieu Wojciechowski 27, Kamil Łączyński 16, Devoe Joseph 15, Aleksander Dziewa 8, Michał Gabiński 8, Torin Dorn 7, Clayton Custer 2, Andrew Chrabascz 0.

Punkty dla Arki: Josh Bostic 33, Leyton Hammonds 12, Devonte Upson 12, Bartłomiej Wołoszyn 8, Krzysztof Szubarga 5, Adam Hrycaniuk 4, Armani Moore 4, Grzegorz Kamiński 3, Dariusz Wyka 2, Benjamin Emelogu 2, Wojciech Czerlonko 0


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.