Sepultura we Wrocławiu – relacja, zapowiedź rozmowy [SŁUCHAJ]

Michał Kwiatkowski | Utworzono: 2017-06-27 15:45 | Zmodyfikowano: 2017-06-27 15:45

Choć na dobrą sprawę to przecież nie do końca Brazylijczycy. Wokalista zespołu, Derrick Green, w Kraju Kawy mieszka co prawda od 18 lat, ale jego korzenie sięgają amerykańskiego Cleveland. Gdyby jednak ktoś nie znał historii formacji, nie sposób byłoby się domyślić tego faktu, patrząc na to jak wzajemnie się rozumieją i jak lubią ze sobą przebywać na scenie muzycy Sepultury.

Zespół we Wrocławiu promował materiał ze swojego nowego albumu „Machine Messiah”. I tak usłyszeliśmy masywne „Phantom Self” i super szybkie „I Am the Enemy”, które otworzyły koncert. Najlepsze wrażenie, zarówno na albumie jak i na żywo, sprawił jednak „Sworn Oath” – połamany rytmicznie, przygniatający riffami Kissera i świdrującym, klaustrofobicznym śpiewem Greena. Kontynuując wyliczankę świeżynek, był też czas na instrumentalne popisy szefa Sepultury w „Iceberg Dances”, choć akurat tu można było odnieść wrażenie, że króciutka wstawka zagrana na gitarze akustycznej nie była potrzebna. O ile na płycie ma to sens, spowalniając cały numer i udanie sygnalizując charakterystyczną dla Sepultury arytmię, o tyle na żywo, wydawało się być jedynie sztuką dla sztuki.

To właściwie jedyny zarzut, bo i przekrojowy dobór repertuaru (zaczynając od materiału z „Arise”, a kończąc na tegorocznym wydawnictwie) i samo wykonawstwo – najwyższej klasy. Zresztą jak przekonywał mnie przed występem Derrick Green:

Granie dla ludzi na całym świecie jest przywilejem, który najbardziej sobie cenię. Kiedyś mnie to zastanawiało, ale żaden koncert nie był i nadal nie jest czymś nudnym, powtarzalnym. Nawet grając w tym samym mieście, publiczność za każdym razem jest inna...
Ale ta radość jest wynikiem długoletniej, wytężonej pracy i motywacji w dążeniu do celu, nawet w momentach kiedy nie wszystko idzie po naszej myśli.
To co mnie najbardziej cieszy to nasze nastawienie, ta ciągła potrzeba występowania. Pragnienie, które zawsze było w nas bardzo silne i które stale pielęgnujemy. W końcu jaki jest sens grania, jeśli nie napędza Cię w tym pasja? Wierzymy w to co robimy, i myślę, że ludzie to wciąż widzą i słyszą w naszej muzyce.

Wokalista świętuje 20-lecie pracy w zespole. Zatem obok odśpiewanego chóralnie wraz z polskimi fanami „Territory” czy obowiązkowego „Roots...”, w repertuarze musiał też pojawić się pierwszy numer, który Green nagrał wraz z zespołem: „Choke”.

Z pewnością to jeden z naszych najważniejszych utworów. Kiedy gramy go na żywo, odzywa się we mnie silny sentyment.
Bardzo dobrze wspominam nasze ostatnie amerykańskie tournée, kiedy graliśmy wspólnie z Testament. Podczas tego kawałka, Chuck Billy wspierał nas na scenie i wychodziło mu to bardzo dobrze.
Wracając do „Choke”...nie tylko ten utwór, cały album „Against” skierowany był przeciwko tym, którzy postawili wtedy krzyżyk na zespole. Chcieliśmy pokazać, że zespół i jego muzyka może nadal być ważna. Bez takiego albumu, bez tamtej złości, Sepultura przestałaby istnieć. Tak więc „Against” jest i zawsze będzie niezwykle ważny.

Sepultura w świetnej formie, z pewnością wrócą do nas niebawem. A już w najbliższą sobotę, w Nie Było Grane, cała rozmowa z Derrickiem Greenem.

Reklama