Widzieliśmy kolejne odcinki „Komisji Morderstw”

Andrzej Andrzejewski | Utworzono: 2016-09-06 09:23 | Zmodyfikowano: 2016-09-06 09:23
Widzieliśmy kolejne odcinki „Komisji Morderstw”  -

Uniwersalną prawdą o serialach jest fakt, że najtrudniejszym odcinkiem jest pilot. Czyli pierwszy epizod, w którym należy skupić uwagę widzów, przedstawić postaci i sprawić, że się nimi zainteresujemy. Scenariuszowa zasada obowiązująca teraz w produkcjach rozrywkowych to tak zwane „ocalenie kota”. Główny bohater pojawia się na ekranie, robi coś miłego i jakim draniem by nie był, zaczynamy darzyć go sympatią. Bohaterowie „Komisji morderstw”: Alicja Grześkowiak (Magdalena Buczkowska ), Dominik Herz (Marcel Sabat) i Maciej Stasiński (Krzysztof Pieczyński), w pierwszym odcinku zdają się kota ciągnąć za ogon i drażnić machaniem przed oczami wskaźnikiem laserowym.

Dlatego dziwi fakt, że w kolejnych odcinkach serial staje się spójniejszy, a historie w nim opowiadane  bardziej angażujące. Trudno stwierdzić dlaczego twórcy podjęli decyzję o rozpoczęciu serialu od prawdopodobnie najsłabszego odcinka. Zwłaszcza, że szósty epizod, pierwszy, który reżyseruje Adrian Panek, odpowiedzialny, za chociażby „Daas”, jest nieporównywalnie lepszy.
Kolejne odsłony serialu, geograficznie rozrzucone po Dolnym Śląsku stają się zachętą do odwiedzenia przedstawionych miejsc z zapałem nastoletniego eksploratora. Historie, czy to prawdziwie, czy nie sprawiają, że okolica, w której mieszkamy staje się na poły magiczna.

To też serial idealny na rodzinne, międzypokoleniowe spotkania. Dziadek czy babcia opowiedzą wnukom jak było w czasach, w których żyli, poszerzą kontekst, uczynią go bardziej osobistym, może zaszczepiając pasję w młodym człowieku.

Dlatego zamiast kryminalnym, serial mógłby być przygodowym. Teraz zdaje się być lekcją historii  regionu w rozrywkowym formacie.

Reklama